wtorek, 25 października 2016

Między alejkami - część 7


To już jest koniec, nie ma już nic...
Tak moi kochani, to ostatnia część tego opowiadania. Z tego powodu proszę was, wszystkich, którzy przeczytali, nawet jeśli trafią tutaj za rok w tak zwanym trybie przeterminowanym, by skomentowali, dali o sobie znać, że tutaj byli.
Ja sam odpowiedziałem już na wszystkie wasze komentarze. Więc jeśli jest ktoś chętny do wzięcia udziału w dyskusji, to ja sam bardzo chętnie się przyłączę ;-)
Pozdrawiam i dziękuję wszystkim za obecność.


Dobrze by było, żeby szczęście trwało wiecznie
By każdy z nas przeżywał straty bezboleśnie
Chwile otuchy łatwo wdychać jak powietrze
I żeby nie pękało serce...
(Kala & Fuso – Jesteśmy zmuszeni)

Daniel był człowiekiem, który miał dużo sił na wiosnę i zwykle tracił je jesienią. Tej wiosny postanowił regularnie biegać i jak zwykle znalazł powód, by nie utrzymać tego postanowienia i wymigał się od niego jeszcze nim pierwsze, jesienne krople deszczu, zastukały o blaszany daszek budki, gdzie przygotowywano jego ulubiony kebab.
Zajadając tortille z dużą ilością ostrego czosnkowego sosu, rozmyślał o dniu, gdy Kornelia stanęła przed drzwiami mieszkania, które zajmował, a które miał teraz w planach szybko wynająć.
Porozmawiajmy – nalegała.
Był wtedy taki bierny. Z jednej strony nie miał jej nic więcej do powiedzenia, a z drugiej nie mógł przecież w nieskończoność uciekać przed tą rozmową.
Stał w kuchni, oparty tyłem o szafkę ze zlewozmywakiem, a ona znajdowała się dokładnie naprzeciw niego, na tle białej tapety w różowe róże.
Co chcesz usłyszeć? – zapytał, nawet nie siląc się na uprzejmość zaproponowania kobiecie czegoś do napicia.
Na początek może to dlaczego się wyprowadziłeś? – brzmiała jakby była pełna pretensji, nawet jej postawa na to wskazywała... te splecione na piersi ręce i wojowniczo uniesiony podbródek.
Wydaję mi się, że już to przerabialiśmy. Nie mogę ci dać tego czego ode mnie oczekujesz.
Nie wiesz tego na pewno! – uniosła się.
Jeśli tyle lat się nie udało...
Nawet nie spróbowałeś!
Czego nie spróbowałem!? Pieprzyć cię bez gumki! Robiłem to połowę mojego życia, myśmy się tylko za pierwszym razem zabezpieczali! – przypomniał.
Uspokój się – zażądała. – Nerwy nam akurat nie pomogą. Byliśmy szczęśliwi, nawet bez dziecka. Możemy nadal być.
Ty nie możesz.
I to powód by z dnia na dzień zostawić żonę bez żadnych wyjaśnień!? Nigdy nie byłeś dojrzały, ale teraz przeszedłeś samego siebie. Mamy problem, to ty pakujesz walizeczki i... aż dziwne, że zamieszkałeś sam, a nie poleciałeś do mamusi.
Zamknij się!
Bo co? Uderzysz mnie?!
W życiu nie podniosłem na ciebie ręki – odpowiedział, ledwie się opanowując, by nie uczynić tego w tej chwili.
A szkoda! – wypaliła nagle. – Bo wiesz co? To by mniej bolało.
Ponownie przywarł plecami do szafki ze zlewozmywakiem i uniósł głowę do góry, na tyle mocno ją zadarł, że zdawał się obserwować sufit, albo krawędź jaka tworzyła się w miejscu, gdzie ów sufit łączył się ze ścianą. Zeszkliły mu się oczy.
Twoja wyprowadzka dała mi do zrozumienia, że nic dla ciebie nie znaczę. Ty chcesz... siedemnaście lat naszego wspólnego życia chcesz wywalić do kosza?
Widocznie twój ojciec miał rację.
Nie wyjeżdżaj mi teraz z moim ojcem. Już dawno jest w grobie!
Ale miał rację, byłem wtedy młody, ty też.
A teraz jesteś stary i ja też – stwierdziła, wzruszając niedbale ramionami.
Kornelia...?
Mój ojciec przewidział, że przy tobie nie skończę szkoły i że razem skończymy pod mostem – przypomniała. – Jakoś do tego nie doszło.
Przypadkiem. Dwa razy oblałaś maturę – przypomniał.
Każdy popełnia błędy. Ten akurat był mój, nie twój. Poza tym ja o nas walczyłam i mam prawo wymagać tego samego od ciebie.
Walczyłaś?
A nie? Poszłam do sądu, by móc za ciebie wyjść, człowieku, a ty po siedemnastu latach małżeństwa wychodzisz z domu, gdy mnie nie ma. Niczym złodziej się wyprowadzasz!
Lepiej będzie ci z kimś innym, z kimś kto może ci dać to czego chcesz.
Nie wiesz czego chce. Nie wiesz też, że ty nie możesz mi tego dać. Zrób chociaż badania albo jak nie chcesz, to ich nie rób, tylko wróć do domu.
Kornelia, to nie ma sensu.
Dla mnie ma. Poza tym nigdy nie spytałeś czy biorę pod uwagę inne możliwości, a brałam. Nawet już odwiedzałam domy dziecka, dowiadywałam się o adopcje.
Niby skąd miałem to wiedzieć.
Wystarczyło ze mną porozmawiać, ale ty nawet nie chciałeś o tym słuchać.
Po co mówić o czymś czego nie możemy mieć!? – zdenerwował się i to tak bardzo, że nawet zmniejszył dystans, który istniał między nimi.
Właśnie ci tłumaczę, debilu do entej, że to coś co możemy mieć – warknęła przez zaciśnięte zęby, poruszając przy tym nerwowo otwartą dłonią. W końcu zebrała się na to, by go uderzyć, najpierw w klatkę piersiową, jakby chciała go odepchnąć, a potem w twarz.
Daniel wykazał się refleksem i ten drugi cios udało mu się zablokować.
Nie pozwalaj sobie. – Chwycił za jej nadgarstek i szarpnął tak, że przyszpilił ją do bocznej ściany. W ten sposób znaleźli się we wnęce utworzonej pomiędzy pralką, a lodówką.
Nagła bliskość, płytsze, ale za to szybsze bicie serc, to wszystko sprawiło, że krew zawrzała, dokładnie tak samo jak za młodych lat. On mokrą dłonią sunął po kobiecym udzie. Ona długie palce smukłych dłoni wplatała w jego gęste włosy.
A potem zjawiła się Julia, która była światkiem jedynie końca ich rozmowy, a właściwie to obecna była tylko i wyłącznie przy tym, jak Kornelia krzyczała na niego, że jest nienormalny.
Tylko tyle potrafisz!? Przelecieć mnie, a potem powiedzieć, że to ostatni raz, bo wiesz lepiej co dla mnie dobre!? Jesteś popierdolony! Jesteś nienormalny!
Tak naprawdę nie miał w planach widzieć Kornelię po raz kolejny w innym miejscu niż na sali podczas rozprawy rozwodowej. Nie chciał odbierać jej możliwości na bycie szczęśliwą, zabierać ostatnich chwil czasu, w którym jeszcze miała szansę na zostanie matką.
Plany Daniela jednak rzadko były wypełniane. Zawsze się gdzieś obsunął w czasie lub zmieniał porządek, który wcześniej ustanowił. Dlatego nie było nic dziwnego, że po SMS-ie jaki otrzymał od żony, gdy tylko włożył do komórki stary numer, to zdecydował się ruszyć w stronę domu.
W tym samym czasie zaniepokojona Julia szukała go wszędzie, gdzie tylko mogła. Odwiedziła więc wszystkie miejsca, które kojarzyły jej się z Danielem, także jego mieszkanie. Natrafiła na pana z psem, tego samego, dzięki któremu kilka dni wcześniej dostała się na klatkę. Powiedziała mu kogo szuka, opisała mężczyznę.
Ma biuro nieruchomości... Gdzie ja widziałem ten szyld? – pytał samego siebie. – W, w... u weterynarza! To ten sam budynek – przypomniał sobie nagle i podał dziewczynie dokładny adres.
Robiło się już pomału bardzo zimno, w powietrzu czuć było, że zima, która nastąpi po jesieni będzie sroga, ale tego popołudnia słońce wyszło zza chmur, więc brunetka zdecydowała się na rozpięcie złotej kurtki.
Szła naprzeciw Daniela, tyle tylko, że po drugiej stronie ulicy. Nie zauważył jej, wyposażony w ciemne, okrąglutkie, przeciwsłoneczne okulary, dzięki którym był w stanie prowadzić z otwartym dachem nawet pomimo wiatru. Poprawił arafatkę, która osłaniała jego szyję i dawała złudne poczucie, że gardło mniej go boli.
Julia ruszyła szybciej, jakby chciała go dogonić, ale nie odezwała się ani słowem. Nie krzyknęła z anim, jakby nie miała pewności czy to on. Mężczyzna tego dnia nosił się zupełnie inaczej niż zwykle, jego włosy zdawały się być dłuższe, a krok bardziej sztywny, mniej chłopięcy. W ciszy więc weszła na klatkę schodową, gdzie po jednej stronie mieściło się biuro nieruchomości, a po drugiej gabinet weterynaryjny. W tym miejscu był też fryzjer, makijażystka oraz solarium. Przeczytała tabliczki:
BIURO NIERUCHOMOŚCI, DANIEL LALENTAL
GABINET WETERYNARYJNY, KORNELIA LALENTAL
Połączyła fakty. Zrozumiała, że nazwisko jest dokładnie to samo, a siostra Daniela, przecież miała mieć męża. W Polsce, w państwie tak tradycjonalnym, ciągle nie było w modzie, by kobieta zostawała przy swym nazwisku panieńskim. Pomimo tego poszła dalej, po krętych schodach i zatrzymała się na półpiętrze, gdzie Kornelia, która wcześniej wypatrzyła Daniela z okna, już otwierała drzwi.
Młoda brunetka obserwowała jak pierwsza miłość jej życia zdejmuje okulary przeciwsłoneczne jedną dłonią, a potem przekłada je do drugiej ręki, by tą pierwszą móc położyć na policzku brązowowłosej. Pocałował ją w usta, potem się uśmiechał i przytulał. Dopytywał o coś.
Tak – padła odpowiedź z ust kobiety szczęśliwej tak mocno, iż zdawało się, że byłaby w stanie góry przenosić.
Ona ruszyła w głąb pomieszczenia, a on zamykając drzwi, stojąc do nich tyłem, pieszczotliwie klepnął ją w jeden z pośladków i zapytał:
Ale moje piwo z lodówki nie zniknęło, prawda?
Zniknie gdy Zosia albo Antek się narodzi. Wolę byś dawał jej... jemu, jej dobry przykład.
Co jest złego w piciu piwa? – dziwił się, otwierając zapalniczką jedno z nich. – Myślisz, że moja Paskuda zgodzi się z Velvetem? – dopytywał, głaskając biszkoptowego labradora po dużym łbie. – Kochanie, kotek, pytam się o coś!? Nie chciałbym, by mi ją pożarł między obiadem a kolacją!? – nawoływał, podczas gdy ona przemywała ręce w łazience, przez co zupełnie go nie słyszała.
Mówiłeś coś? – zapytała wchodząc do kolorowej kuchni, urządzonej w nieco starym stylu. Meble w pomieszczeniu sprawiały wrażenie, jakby każde było z innej parady, a mimo tego tworzyły nieodłączną i pasującą do siebie całość.
Wiele.
To teraz ja coś ci powiem. Złamałam paznokcia. – Pokazała serdeczny palec, wystawiając go dokładnie przed oczy męża.
Pocałuję. – Pochwycił jej dłoń i musnął delikatnie.
Od tego raczej nie urośnie.
Liczą się chęci, moja droga, chęci. – Wzruszył ramionami i uśmiechnął się łobuzersko, niczym mały, uroczy chłopczyk, do którego ani trochę nie pasowało butelkowe piwo, trzymane w drugiej dłoni. Daniel zdawał się stwierdzić tak samo, bo odstawił je do lodówki, nawet nie zważając na to, że butelka się przewaliła i ciągle z niej ubywa. – Uczcimy to, że zostaniemy rodzicami.
Nie mogę pić.
Wiem, ale w samochodzie wożę szampana Piccolo. Przejdę się po niego, a ty bądź tak miła i naszykuj kieliszki. I zróbże jakiś obiad. Mąż wraca do domu, a gary puste. – Podnosił pokrywki naczyń poustawianych na dużej, sześciopalnikowej kuchence. Trzaskał nimi. – To jest naprawdę nie do pomyślenia. W głowie się nie mieści.
To zabawne, ale tęskniłam za tym. Brakowało mi tego – stwierdziła, gdy zaczął się do niej zbliżać.
Czego ci brakowało? Wakacje, wolne od prania, prasowania i gotowania trwały za długo? – dopytywał.
U nas to ty prasujesz – przypomniała, gdy wsuwał dłoń pod jej bluzkę, przez szeroki dekolt opadający do połowy ramienia. – Daniel – zawołała, gdy on zdawał się być pochłonięty jej obmacywaniem.
Tak? Chcesz klapsa za brak obiadu? – zapytał, odbiegając na moment wzrokiem od jej twarzy i przenosząc go na puste garnki.
Zaśmiała się, ale krótko.
Bądź przez chwilę poważny, proszę.
Dobra, myślę, że umiem, byle nie za długo. – Zaczął błądzić po jej ręce, zmierzając w stronę nadgarstka.
Był ktoś poza mną? Gdy się wyprowadziłeś. To trochę trwało. Spotykałeś się z kimś? – Postanowiła działać wprost, bez owijania w bawełnę. – Możesz być szczery, będziemy mieli dziecko, zaczynamy nowy rozdział. Cokolwiek zrobiłeś, to powiedz, nie będę ci wypominać.
Był... była. – Splótł swoje palce z palcami żony. Zawsze lubił smukłość jej dłoni, taką namacalną delikatność, która była zaprzeczeniem jej silnego charakteru i pewności siebie. – Spotykałem się z nią trochę, ale nie.... – Spuścił głowę, ale nie wypuścił jej dłoni z objęć swych palców. – Ja jej nawet nie umiałem pocałować, bo za każdym razem uświadamiałem sobie, że w życiu całowałem tylko ciebie tak jak mężczyzna całuje kobietę. Chciałem, by tak pozostało i nie mówmy więcej o tym, dobrze? – zapytał i nie czekając na odpowiedź, gdy tylko dostrzegł, że zamierza coś powiedzieć, to zamknął jej usta pocałunkiem.


Trochę pytań na koniec:
1. Jak wam się podoba powód, dla którego mężczyzna nigdy nie pocałował Julii w usta? Kupujecie jego wyjaśnienie, jakie sprzedał żonie?
2. Zakładaliście, że to lekkoduch, że nie ma stałej pracy, że jest wiecznym chłopcem, a jednak okazał się być od siedemnastu lat mężem i posiadać własne biuro nieruchomości. Czy jesteście zdziwieni?
3. Jak oceniacie Kornelię? Czy podoba wam się jej postawa? Czy zaimponowała wam decyzją, że chce znać prawdę i obietnicą, że nie będzie potem jej wywlekać?
4. Nikt z was nie zakładał, że Daniel chce być ojcem, a okazało się, że on chciał nim być, chciał mieć dziecko z żoną, ale wydawało mu się, że nie może jej tego dać i wywarło to na nim tak silne piętno, że wolał się wyprowadzić, niż marnować jej czas i ją unieszczęśliwiać. Czy było to szlachetne, czy raczej egoistyczne?
5. Co z tym wspólnego miała ta zabawa w rozkochiwanie Julii? Chciał sprawdzić, czy umiałby związać się z kimś innym, zaczynać od początku?

No i na koniec chcę powiedzieć, że bezpłodność czy też bardziej trudność zajścia w ciąże jest coraz częstszym problemem w Polsce. Żyjemy niezdrowo, jesteśmy naładowani stresem, szybkim tempem egzystencji, bieganiem z pracy do pracy i z kolejnej pracy do domu. Dużo młodych dziewczyn też ma tarczyce i nawet o tym nie wie.
Piszę wam o tym wszystkim, bo ja długi czas zastanawiałem się jak zakończyć to opowiadanie i dopiero rozmowa ze znajomym ginekologiem przyniosła mi na myśl takie a nie inne zakończenie. Byłem w szoku, gdy powiedział mi, że zdrowe, młode małżeństwo może starać się o potomstwo nawet dwa czy trzy lata, gdzie kiedyś to było normalne, że najpóźniej rok po ślubie pojawia się dzieciak. Nawet kiedyś ta granica była „do roku” teraz jest „do dwóch”, dla niektórych w granicach wyjątku „do trzech” i nie należy się w tym jeszcze upatrywać kłopotów, choroby, bezpłodności, któregoś z partnerów.
Bylem też w szoku jak się dowiedziałem ile ludzi z takiego powodu się rozstaje i z jakich środków korzystają, by spełnić swoje marzenie o byciu rodzicami. Ja już pominę temat zaciągania kredytów, bo in-vitro jest cholernie drogie, ale słyszałem też o wynajęciu kobiety czy mężczyzny, zazwyczaj to jest jednak mężczyzna, który ma za zadanie zapłodnić czyjąś żonę, a potem usunąć się w cień, gdy uda jej się zajść w ciąże. To już taki rodzaj desperacji. Smutnym jest, że dużo osób po tym właśnie się rozstaje, w czym akurat nie ma nic dziwnego.
Bardziej smuci jednak świadomość, że była inna droga i oni chcieli nią pójść. Dużo takich rodzin, a nawet samotnych kobiet myśli o adopcji, ale niestety nie spełniają warunków. I tu wychodzi choroba naszego państwa. Zamiast pozwolić komuś na pokochanie obcego dziecka, to wolimy je zamykać w ciasnym pokoju domu dziecka z kilkorgiem obcych dzieci i paradoksalnie, powodem odmowy jest brak warunków zwykle mieszkaniowych, finansowych. Widzicie w tym sens? Ja nie widzę. Osobiście uważam, że temu dziecku byłoby lepiej w biednej rodzinie, gdzie czułoby się częścią jakieś całości i czułoby się kochane, niż w sierocińcu.
A jakie jest wasze zdanie na ten temat?

Aha i bym zapomniał. Na samym początku obiecywałem wam zdradzić jaki teledysk stał się dla mnie inspiracją do napisania tego opowiadania.
Tak więc...
...zachęcam do obejrzenia:


środa, 12 października 2016

Między alejkami - część 6


Tym razem to was tutaj nie ma...
Jednak trudno, ja obiecałem samemu sobie, że dokończę to opowiadanie, choćbym miał to zrobić tylko dla jednej osoby.


To była pierwsza miłość
Ta najsłodsza, niewinna
On był tak czarujący
Ona tak naiwna...
(Sumptuastic – One love)

Julia Kamińska napisała do Daniela SMS-a przed południem, dwudziestego piątego sierpnia. Pochwaliła się, że jest już po pisemnej poprawce z języka angielskiego.
Ledwie co układał litery w wyrazy, a te w zdania, dlatego chwilę trwało zanim zrozumiał wiadomość, którą od niej otrzymał. Wszystkiemu winny był alkohol. Zapił nie tylko wieczorem, ale także w nocy, niemal do białego rana, dlatego teraz nie był tylko i wyłącznie na kacu, ale był jeszcze pijany.
Pisemny? – zdziwił się na głos, kierując swoje słowa do leżącego obok niego czworonoga.
Czarno-biała Paskuda zerknęła na swojego współlokatora dużymi oczami, a potem zwinęła się w kłębek i ponownie zapadła w sen. Koty takie już były, traktowały ludzi z wyższością i pupilka Lalentala niczym się pod tym względem nie wyróżniała.
Daniel postanowił więc sam poradzić sobie z odpowiedzią i zaczął wnikać głębiej w temat poprawkowej matury. Dopytywał kiedy w takim razie będzie ustna poprawka. Szybko poczuł wibracje zwiastujące, że Julia mu odpisała. Okazało się, że ustnej wcale nie musiała poprawiać. Wtedy był już po całości zaskoczony.
Jak można zdać ustny, a oblać pisemny? – pytał samego siebie, kierując kroki do łazienki, by skorzystać z prysznica.
Zanim jednak wszedł do kabiny to zdecydował się na zatelefonowanie do niej. Dopytywał jak jej poszło, ale nie chciała niczego zdradzać na odległość. Zaproponowała spotkanie, zgodził się, ale dla odmiany postanowił zaprosić ją do siebie. Nie miał ochoty nigdzie wychodzić, więc takie rozwiązanie wydało mu się idealnym.
Nie zdziwiło go wcale, że się zgodziła. Tak naprawdę to nie spodziewał się usłyszeć innej odpowiedzi. Uznał, że to nawet słodkie, że trzy razy upewniała się co do adresu, by uniknąć pomyłki i rozczarowania, gdyby trafiła pod nieodpowiedni. Wszystko dokładnie jej wyjaśnił, nawet poinstruował za jakim sklepem, w którą stronę ma skręcić, by było najbliżej, a tym samym jak najszybciej. Potem odłożył telefon na deskę klozetową i nagi wszedł pod strumień letniej wody. Ledwie poczuł na sobie chłód orzeźwiającej cieczy, a dzwonek przy drzwiach rozbrzmiał tak głośno, że skronie zdawały się mu napuchnąć, a tym samym zaraz pęknąć.
Cholera! – przeklął. – Niemożliwe, by dotarła tu tak szybko – mówił dalej do siebie, jednocześnie wciągając na nagi tyłek wyjęte z pralki, stare, brudne i mocno znoszone dżinsy, z których nawet wcześniej nie wyjął skórzanego paska.
Nie kłopotał się z zapinaniem rozporka i pomimo że na wierzch wystawało odrobinę jego intymnego owłosienia, to bez skrępowania otworzył drzwi. Do jego uszu ciągle dobiegał szum wody, której nie zakręcił i tylko ten dźwięk dawał mu poczucie rzeczywistości.
Kornelia? – wyszeptał ledwie zrozumiale. – Co tutaj robisz? – spytał niewysoką, brązowowłosą piękność. – Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
Twoja mama – podała w odpowiedzi. – Mamy rozmawiać na klatce?
Pokręcił głową i zrobił jej na tyle miejsca, by mogła wejść do przedpokoju, a on móc zamknąć drzwi.
Julia w tym czasie poprawiła makijaż i ruszyła do mieszkania Daniela. Była zaskoczona, że mężczyzna mieszka tak blisko niej, że wystarczyło tylko przejść skrótami stworzonymi z zaciemnionych uliczek, by znaleźć się przed jego blokiem.
Miała to szczęście, że akurat jakiś starszy pan z psem wychodził z odpowiedniej klatki. Pogłaskała nawet tego owczarka niemieckiego, jednocześnie łapiąc za klamkę. Przywitała się, choć mężczyzny nie znała i wbiegła schodami na drugie piętro. Miała już na widoku odpowiednie drzwi, gdy te otworzyły się.
Jesteś nienormalny! – krzyknęła oburzona kobieta, której Julia nigdy wcześniej nie widziała na oczy.
W pierwszej chwili pomyślała, że pomyliła adresy, ale gdy zobaczyła za plecami kobiety Daniela, to była pewna, że trafiła do odpowiedniego miejsca. Mężczyzna zdawał się jednak jej nie zauważać.
Idź już – polecił nieco przygaszonym głosem.
Kamińska sądziła, że mówi to do niej, ale on te słowa kierował do tej drugiej.
Kornelia ruszyła schodami w dół, mijając Julię, nawet lekko ją potrącając.
Przepraszam panią – szepnęła szybko. – A ty nie możesz mi mówić za mnie czego chcę i co będzie dla mnie lepsze! – wrzasnęła w kierunku Daniela, a potem, zalewając się łzami, zbiegła schodami aż na parter.
Lalental wciągnął powietrze, a potem uformował z ust dzióbek i głośno je wypuścił, jakby odetchnął, że ma to już za sobą. Julia odniosła wrażenie, że zrobił to jakby teatralnie. Nie uszło jej uwadze jak skąpo ubrany jest mężczyzna i to, że szklą mu się oczy.
Część – przywitała się.
Wejdź – zaprosił i starał się uśmiechnąć. – Ta kobieta co ją mijałaś, to moja siostra. Pokłóciliśmy się, zdradziła męża – oznajmił, gdyż sądził, że ona oczekuje od niego jakiś wyjaśnień. Postanowił więc rozwiać jej wątpliwości nim zacznie go o cokolwiek wypytywać.
Jesteś mokry i rozebrany – zauważyła.
Przeszkodziła mi w prysznicu – odpowiedział, wciągając Julkę za rękę głębiej do pomieszczenia. Zamknął za nią drzwi i to na dwa zamki. – Myślę jednak, że to nic straconego. – Uśmiechnął się przyjemnie, ale z nutką łobuzerstwa.
Poczuła się tak jakby ją osaczył. Co prawda nie dotykał jej, ale ręce ułożył tak, że jakby tylko chciał, to byłby w stanie ją objąć i zajęłoby mu to dosłownie chwilę.
Ugiął lekko kolana i też się nieco przychylił, na tyle, by móc bez problemu dotknąć jej ust swoimi. Ledwo o nie trącił, a już się wycofał.
Myślę jednak, że to nic straconego. Teraz możemy wykąpać się razem – zaproponował i nim zdążyła zaoponować, to już wisiała bezwiednie, przewieszona przez jego jedno ramię.
Poczuła jego rękę tuż pod pośladkami i zdążyła jedynie zamachać nogami, gdy spostrzegła się, że są już w łazience. Postawił ją na ciemnych, niemal czarnych płytkach, które kontrastowały z czerwonymi fugami.
Nie pytając o zdanie, chwycił za brzeg jej koszulki na ramiączkach i sprawnie ją jej pozbawił. Potem zabrał się za odpinanie dżinsów, które miała na sobie.
Daniel, zwolnij! – zawołała.
Dlaczego? – zdziwił się. Patrzył w jej oczy, a jednocześnie zsuwał z niej spodnie. Dotknął nagich pośladków, zahaczając jednym palcem o gumkę stringów. Położył na pupie pewnie obie dłonie i przyciągnął ją bliżej. – To tylko wspólny prysznic, nic więcej – oznajmił. – Rozbierz się – rozkazał, odsuwając się od niej.
Przysiadła na sedesie, odkładając jego telefon na podłogę. Przez chwilę biła się z myślami i zastanawiała jak się zachować, a on w tym czasie zniknął w kabinie, wcześniej nie pozbawiając samego siebie spodni.
Znamy się prawie pięć miesięcy, nie zgryzę cię, choć mam na to ochotę – zagaił. – To będzie przyjemność dla nas obojga, obiecuję.
Tymi słowami skutecznie ją przekonał. W myślach stwierdziła, że przecież ma już tyle lat, że nie wypada jej zachowywać się jak dziewicy orleańskiej, pomimo że przecież tak naprawdę dziewicą była.
To tylko kąpiel – powtarzała samej sobie w myślach, dla dodania otuchy.
Spodnie i sandałki zdjęła, postanowiła jednak pozostać w bieliźnie. Z początku to uszanował, gdyś nic na to nie powiedział. Splótł swoje palce z jej i naparł tak mocno, by uczyniła krok w tył. W ten sposób znaleźli się dokładnie pod dużą deszczownicą i poczuli dokładnie tak, jakby stali w letnim, przyjemnym deszczu.
Pierwszy raz była tak blisko niemal nagiego mężczyzny. Zdecydowała się wypleść palce i dłoń położyć na środku jego torsu, poczuć miękkie owłosienie. Potem to samo uczyniła z drugą dłonią i sunęła obiema wyżej, aż dotarła do jego policzków. Nie pozwolił jej jednak na pocałunek. Chwycił za ramiona i szybko odwrócił.
Pisnęła przerażona.
Spokojnie – wychrypiał wprost do jej ucha. Objął tak, że dlonie zacisnął na białym, mokrym staniku. Wcałował się w szyję. – Spokojnie – powtórzył, gdy wyczuł jak drży. – Sprawię, że będzie cieplej – zapowiedział i jedną dłonią zaczął operować przy dotykowym panelu.
Miał rację, teraz woda, która na nich padała była bardzo gorąca, na tyle, że aż para zaczęła unosić się do góry. Ich ubrania, te które mieli na sobie, przemokły do ostatniej nitki. Trwali tak nieruchomo dłuższy czas, aż w końcu przestała drżeń.
Nie zrobię nic. Uszanuję każde twoje nie – wyjaśnił. – Jakby co to krzycz.
Przyłożył usta do jej łopatki i starał się jak tylko umiał, by się rozluźniła. Podążał coraz niżej, na wielu fragmentach jej ciała pozostawiając pocałunki. Nie ominął też jednego z pośladków. Kiedy wracał do góry i ponownie stawał na równe nogi, to jego dłoń sunęła po wnętrzu jej uda tak długo, aż całkiem zakryła jej kobiecość. Środkowy palec wsunął do jej wnętrza, sprawnie omijając sznureczek, wchodzący w pupę.
Nie zabezpieczam się – upomniała go szybko, nie chcąc by się rozgrzał, a potem zawiódł, gdyby się okazało, że akurat nie ma w domu prezerwatywy.
Wyłapał w brzmieniu tych słów specyficzne drganie. Zrozumiał, że się boi albo stresuje.
Nie będziemy się kochać – poinformował. – Chcę tylko czuć twoją bliskość, mieć cię przy sobie.
Uspokoił ją na tyle, że zdecydowała się odwrócić. Ponownie jednak nie pozwolił jej na pocałunek. Odchylił głowę i stanął na palcach, byleby nie dosięgnęła do ust.
Tyle mi wystarczy – oznajmił. – Wytrzyj się, ręczniki schowane za ażurowymi – dodał i wyszedł z kabiny w ciężkich, ociekających wodą dżinsach.
Pozbył się ich dopiero w sypialni, gdzie szybko zaciągnął na tyłek slipy i popielate dresy.
Oniemiała, nie spodziewała się takiego zakończenia. Pośpiesznie więc udała się za nim, wcześniej okrywając swoje ciało dużym, czarnym ręcznikiem. Nie odważyła się jednak pozbyć bielizny.
Co to miało znaczyć? – zapytała.
Zaskoczyła ją ciemność i on, stojący na środku, przy stole i zapalający świece. Małe podgrzewacze rozstawione były na całym stole i także na parapecie.
To? – spytał z zapalniczką w dłoni. – Tworzę klimat do naszego obiadu – oznajmił.
Domyśliła się, że musiał opuścić zewnętrzne rolety, skoro osiągnął aż taki efekt, zupełnie jakby była noc i to jedna z najciemniejszych, najbardziej mrocznych, bezgwiezdnych.
Nie chcę cię wykorzystać – dodał. – Domyśliłem się, że... Nie było nikogo przede mną, który by cię tak dotykał, prawda? – dopytywał, zbliżając się do niej.
Tak – przytaknęła, czując jak policzki płonął.
Zgrzeję coś na szybko, a ty... przebierz się – polecił i wskazał na rozsuwaną szafę. – Możesz wziąć coś mojego. Spodenki są po lewo, na dole, a koszulki i koszule są na wieszakach.
Mając jego pozwolenie, postanowiła się rozgościć. Szybko się ubrała, nieco przy tym szperając, czy czasami nie ma w szafie jakiś damskich łaszków, a potem zaczęła zachodzić w myśl co uczynić z mokrymi stringami i stanikiem.
Daniel wrócił do pokoju, wnosząc do niego dwa talerze, z przygotowanym na szybko spaghetti, wegetariańskim. Nie podał do posiłku łyżek, jedynie widelce.
Wybierz wino. – Wskazał na stojak, na którym mieściło się kilkanaście butelek. – A ja to wysuszę. – Wyrwał z jej dłoni bieliznę i poszedł z nią do łazienki. – Cholera, nie mam tu suszarki – przypomniał samemu sobie szeptem i zdecydował się na rozwieszenie ubrań dziewczyny na prowizorycznej, małej, plastikowej suszarce.
Jej bluzka i spodnie także były mokre, gdyż zalała je woda. Taki był efekt niezamknięcia szklanych drzwi kabiny.
Wybrałaś wino? – dopytywał, niosąc z sobą otwieracz.
Uśmiechał się od ucha do ucha, gdyż w jego bokserkach w kratkę i męskiej, o wiele za dużej granatowej koszuli wyglądała zabawnie, ale i seksownie.
Zanim napełnił jej kieliszek, to jednak zapytał:
I jak ci poszła matura? Bo nie wiem czy od razu polać, czy najpierw przylać.
Przylać?
Przez kolano. – Puścił do niej oczko i zdecydował się jednak nalać czerwonej cieczy do dużego, przezroczystego kieliszka, stojącego na cienkiej, czarnej nóżce. – A gdzie Elvis?
Został w domu. Pamiętałam, że masz kota.
Ach tak. Paskuda! – zawołał, potem zagwizdał, a zwierze, jak na komendę, znalazło się przy jego nodze i zaczęło ocierać oraz łasić. – Przedstawiam ci moją dziewczynkę – oznajmił, biorąc grubego czworonoga na ręce i wciskając go na kolana Julki.
Ze śmiałością pogłaskała mruczące stworzonko, które co jakiś czas kukało na pełne talerze, z nadzieją, że i dla niej się coś ostanie.
Tamten dzień i noc, były dla Julii wyjątkowe. Spędziła je z Danielem i było doskonale. Nie kochali się, ani nie pocałowali z języczkiem, ale dotykał ją, co prawda już nie tak erotycznie jak pod prysznicem, ale pieścił opuszkami i słowami, zarówno podczas obiadu, tańcu, jak i potem, gdy leżeli przytuleni na dużym łóżku, przywodzącymi na myśl te małżeńskie łoża z filmów i seriali.
To wtedy wyznała mu, że się w nim zakochuje. Przyznała się do tego, że właściwie to jest już w nim po uszy zadłużona. A następnego dnia, gdy chciała się do niego dodzwonić, by powiedzieć mu kilka ciepłych słów na dobranoc, to powitała ją automatyczna poczta głosowa. To samo miało miejsce kolejnego dnia i następnego również.

Cztery nieco dłuższe pytania:
1. Czy Daniel powiedział prawdę o kobiecie, z którą Julia się minęła? Czy naprawdę była to jego siostra, która zdradziła męża?
2. Czemu Daniel nie doprowadził sprawy do końca? Czemu nie chciał się kochać z Julią, a nawet nie pozwolił na to, by dziewczyna pocałowała go w usta?
3. Czy jego zachowanie uważacie za urocze i was też, drogie panie, oczarowałby facet postępujący tak jak pan Lalental, czyli taki przygotowujący na szybko obiad, rozstawiający na stole świece, częstujący winem i zapraszający do tańca?
4. No i najważniejsze z pytań. Czemu Daniel się nie odzywa do Julii i czemu jego telefon milczy?

poniedziałek, 10 października 2016

Między alejkami - część 5


Przepraszam, że tyle mnie tutaj nie było...
Już wracam do was, oczywiście z kolejną częścią opowiadania, a po niej będzie już tylko jedna, i jeszcze jedna i koniec, czyli łącznie siedem. Informuję też, że postanowiłem odpowiedzieć na wszystkie komentarze, na każdym z moich blogów, ale to może mi nieco zająć, więc nie będę się w to zakopywał, tylko będę odpowiadał na bieżąco, a na zaległe, to tak w wolnej chwili, powolutku, stopniowo.


Słuchaj jak dwa serca biją
Co ludzie myślą
To nieistotne...
(Perfect – Kołysanka dla nieznajomej)

Julia i Daniel spotykali się coraz częściej, zazwyczaj na porannym spacerze z pieskiem, co zmuszało mężczyznę do wczesnego wstawania, a tego szczerze nienawidził, zwłaszcza, gdy pogoda nie była najcieplejsza lub wręcz przeciwnie – gdy było aż za gorąco. Jednak dla Julii i jej czworonoga był gotowy do takiego poświęcenia.
Od czasu do czasu, umawiali się też w swojej kawiarni. Nie była ich, nie należała do nich, żadne z nich nie było jej właścicielem, ale tak nawykli ją nazywać, gdy wymieniali się SMS-ami lub do siebie telefonowali.
Wyraźnie zaczynało z tej znajomości tworzyć się coś więcej, choć żadne z nich jakby nie chciało się do tego przyznać przed tym drugim. Bywało tak, że chwilami unikali swoich spojrzeń, nagle zaniechiwali dotyku, który wcześniej samoistnie powstał, poprzez otarcie, odgarnięcie grzywki za ucho lub poprawienie kołnierzyka koszuli. To były zwykłe ludzkie odruchy, ale oni jakby zdawali się ich wstydzić.
W ich relacji, choć nie była jeszcze dopełniona żadnym aktem fizycznym, dało się wyczuć coś nieprzyzwoitego. Julia nieustannie zdawała sobie sprawę z tego, że Daniel ma tyle lat, iż spokojnie mógłby być jej ojcem, choć młodym, przedwczesny, to jednak... ojcem. To ją skutecznie hamowało przed tym coś więcej, a on zdawał się to szanować i przez to sam wycofywać.
Pewnego dnia jednak zaprosił dziewczynę na przejażdżkę samochodem, który właśnie odrestaurował i wprawił w ruch. Opowiadał jej o tym, że konieczna była wymiana niemal całego wnętrza, z silnikiem i pompą paliwową włącznie.
Przyglądała się czerwonemu kabrioletowi z długim przodem i srebrnymi wykończeniami, i zdawała się zupełnie nie słuchać jego słów. On natomiast wcale się tym nie przejmował i gadał jak nakręcony, niczym mały chłopiec o swojej nowej zabawce.
Julia zaciekawiła się jednak w chwili, gdy nakazał jej wsiąść do środka.
Mamy nim jechać? – zdziwiła się, dotykając lśniącego lakieru na drzwiach.
Przecież zaprosiłem cię na przejażdżkę – przypomniał.
Mówiłeś też coś o tym, że nie masz prawa jazdy.
No bo nie mam, ale miałem. Długi czas miałem – bronił się, otwierając przed nią drzwi. – Ominiemy patrole – zapewniał.
Wsiadła. Usadowiła się wygodnie i zaczęła dopytywać za co zostało mu odebrane prawo do jazdy. Tego, że zostało odebrane sama się domyśliła, bo przecież głupotą, by było samemu się go pozbyć, tak po prostu oddać, albo zgubić i nie wyrobić nowego, a Daniel na głupiego nie wyglądał. Chociaż przy jego beztroskim podejściu do życia, zgubienie i nie wyrobienie, nie wydawało się jej wcale takie znowuż nieprawdopodobne.
Wychylił się, by sięgnąć do pasa bezpieczeństwa po jej stronie i zabezpieczyć ją na wypadek wypadku. Potem uczynił to samo, zabezpieczając siebie. Ruszył powoli, spokojnie.
Zrobiłem kiedyś głupotę – wypalił, kierując się w stronę drogi wyjazdowej z miasta. – Wsiadłem za kółko po pijanemu.
Zatrzymali cię?
No – odparł szczerze, nico przygaszony.
I już więcej nie prowadziłeś po alkoholu? – dopytywała.
Prowadziłem – wyznał, jednocześnie dociskając gaz, by przyspieszyć.
Julia zerknęła w bok i spostrzegła jak budynki zaczynają szybko ich mijać, aż w końcu mogła jedynie obejrzeć się do tyłu, gdy chciała je dostrzec, bo po bokach nagle zaczęły znajdować się same pola... potem lasy.
Elvis także rozglądał się dookoła, z językiem wywalonym na wierzch, ale spokojnie siedział na jej kolanach, zaciekawiony nowym doznaniem.
Teraz już bym się nie odważył pić i jechać – powiedział po dłuższej chwili milczenia, zatrzymując się na pustym, betonowym placu.
Julię zdziwiło, że w szczerym polu znajduje się coś takiego jak wybetonowana, ślepa uliczka, ale Daniel wskazał na zgliszcza i wytłumaczył jej, że był to parking dla mieszkańców kamienicy, która została wyburzona, bo gmina o nią nie dbała i zaczęła się zapadać. Mówił jak wyglądała, jak się przechylała, jak w końcu stała dokładnie tak niczym Krzywa Wieża w Pizie.
Słuchała go z zaciekawieniem i podziwiała zaangażowanie z jakim to wszystko opowiadał, gestykulując przy tym dłońmi i co jakiś czas posyłając jej ciepły, szczery uśmiech. W końcu jednak zapytała:
Wszystko pięknie, ale po co myśmy tutaj stanęli?
Daniel odpowiedział puszczeniem oczka bardziej w stronę Elvisa niż jej, a potem wychylił się do tyłu, gdzie między przednimi fotelami, a tymi malutkimi, tylnymi znajdował się materiałowy koszyk z dwoma przegródkami zamykanymi na zamek.
By zjeść. – Rozpromienił się i zaczął wyjmować po trójkątnej kanapce, zakupionej na stacji benzynowej, na której tego dnia tankował. – I wypić – dodał, wyjmując tym razem szampana bezalkoholowego dla dzieci. – No co się tak na mnie patrzysz? Trzeba jakoś oblać to, że dostałaś pracę, inaczej jej nie utrzymasz. Oblewanie jest na szczęście, sprawdza się – zapewniał, sięgając tym razem po kieliszki niczym do wina, ale wykonane z plastiku.
Patrzyła na niego z rozbawieniem wypisanym na twarz, w całej mimice i blasku oczu. Zdawał jej się być taki niemożliwy, a w tym wszystkim niesłychanie uroczy. Nawet w snach nie sądziła, że Daniel będzie gotowy przygotowywać dla niej niespodzianki, zaskakiwać ją, nadskakiwać jej. Marzyła o tym, to prawda, ale nie łudziła się, że jej marzenia się ziszczą.
Zaimponował jej też tym, że pomimo iż kochał samochody, a z tego dzieła był niesłychanie dumny, to sam zachęcał ją do tego, by spróbowała poprowadzić owe zabytkowe maleństwo.
Julia nigdy wcześniej nie prowadziła, a więc wiele razy popełniła totalna gafę nim udało jej się płynnie ruszyć, ale mężczyzna wcale się tym nie przejmował i wykazał się wręcz niemożliwą cierpliwością, w którą trudno było zawierzyć. Ani razu nie podniósł na nią głosu, nie skrzyczał, nie pouczył ostrym tonem. Jedynie ją dotykał, można by wręcz rzec, że obmacywał, ale próbowała wierzyć w to, że tym stara się jej jedynie pomóc w zmianie biegów, kręceniu kierownicą, odpowiednim dociśnięciu pedałów.
W końcu brunetka osiągnęła to czego oboje oczekiwali i zachęcona przez Daniela wyjechała na drogę. Pora, w której jeździli była taką, gdy większość ludzi była w szkole lub w pracy, więc ulica była niemal zawsze zupełnie pusta. Tak dojechali pod samo miasto, gdzie zamienili się miejscami.
Kiedy szykuje nam się kolejne oblewanie? – zapytał.
Kolejne oblewanie?
Pytam, kiedy zdasz maturę – wyjaśnił, sięgając do schowka po sportowe okulary przeciwsłoneczne. Tego dnia ubrany był jak do biegania, czyli w dresową bluzę i spodnie ledwie zakrywające kolana.
Skąd wiesz, że zdam? – dopytywała.
Bo przełożę cię przez kolano, jeśli się nie przyłożysz i nie zdasz – zapowiedział, a potem na moment spuścił drogę z oczu, by móc zerknąć na nią i zobaczyć jak słodko się peszy, jak jej policzki pąsowieją rumieńcem. – Taki żarcik – dodał rozbawiony. – No chyba, że byś bardzo chciała, albo tak nawet trochę chciała, to wiesz... mów, ja tam jestem zawsze gotowy i chętny do tego, by próbować nowych rzeczy. Tylko uprzedzam, że mogę nie mieć wprawy... że nie mam wprawy. Zrozum, nie mam dzieci, nie miałem nigdy córki...
Przestań gadać – przerwała mu i trąciła w jego ramię otwartą dłonią. – Jesteś nienormalny! – niemal wykrzyknęła z radosnym uśmiechem.
Ale przyznaj, że mnie choć trochę lubisz.
Pewnie że tak, zawsze poprawiasz mi humor.
A więc jestem Daniel niezbędny i niezawodny na babską chandrę. Na bóle miesiączkowe też działam? – dopytywał, przez co znowu jej policzki poczerwieniały ze wstydu i skrępowania. – Kocham w tobie to, że się tak fajnie rumienisz – wyznał. – To takie słodkie, niewinne.
Bawi cię to, że mnie zawstydzasz? – nie dowierzała.
No – przytaknął jej ochoczo, nawet głową przy tym poruszył na tak.
Odwiózł ją pod sam dom, co nie uszło uwadze jej matki, która akurat stała w oknie i przewieszała pranie przez górną barierkę. Chciała by jej ulubiona bluzka szybciej wyschła. Oczywiście nie mogła sobie też darować i zaczęła pouczać Julię o tym, że zadawanie się ze starszym mężczyzną nie jest ani do końca normalne, ani tak całkowicie bezpieczne.
Daj spokój, mamo. Jestem dorosła. Wiem co robię. Poza tym nie znasz Daniela, on jest inny. Jest doskonały.
Kobieta nie chciała się kłócić. Poza tym szła na nockę do pracy i miała w planach się jeszcze wyspać. Wolała więc oszczędzać energię, niż ją marnować na sprzeczki z dwudziestolatką.
Powinnaś się uczyć teraz do poprawkowej matury, a nie uganiać się za chłopakami. Za mężczyznami – poprawiła się szybko. – Ale skoro już musisz, to jakby coś, to się zabezpieczaj. Dziecko nie jest ci w tym wieku potrzebne.
Tobie też nie było, a jednak mnie urodziłaś – odpyskowała, po czym zamknęła się w swoim pokoju.
Słowa matki wywarły na Julię taki wpływ, iż zaczęła się zastanawiać czy Daniel w ogóle chciałby kiedykolwiek mieć dzieci. Co prawda, ona nie chciała zostawać matką od zaraz, ale liczyła się z tym, że jeśli się im powiedzie i zostaną parą, to on może nie chcieć dziecka, a ona na to przystać, ale za jakiś czas zapragnąć zaznać uroków macierzyństwa, a tym samym skrzywdzić go swoim odejściem lub sama trwać w nieszczęściu nie spełniając swojego pragnienia. Z drugiej strony dopuszczała do siebie myśl, że Daniel chciałby ojcem zostać, a tym samym ona musiałaby się pospieszyć i szybciej zapragnąć macierzyństwa, by on dla swojego dziecka mógł być ojcem, a nie dziadkiem. To były takie dylematy, o których myślała o wiele za wcześnie, dzieląc skórę na niedźwiedziu, ale ona już była z tych osób co lubiły sobie w ten sposób pofantazjować.

Cztery nieco dłuższe pytania:
1. Czy to wszystko idzie w dobrym kierunku? Oczywiście mam na myśli relację Julii i Daniela.
2. Co sądzicie o postawie matki Julii i o tym jakie stanowisko obrała, gdy dowiedziała się, że jej córka spotyka się ze znacznie starszym od siebie mężczyzną?
3. Matura, czy Julia ją zda i jaką niespodziankę tym razem przygotuje dla niej Daniel jeśli się uda lub jak ją pocieszy jeśli jednak jej się nie powiedzie?
4. Jak sądzicie, czy Daniel ma w ogóle w planach ojcostwo, a może los powinien zdecydować za niego i jednak uczynić go ojcem, a Julię matką poprzez wpadkę?

sobota, 13 sierpnia 2016

Między alejkami - część 4


Coraz bliżej końca!
Opowiadanie będzie miało jednak 6 części, a nie 5, tak jak to przewidywałem na początku. Mimo tego postaram się sprężyć, by je możliwie jak najszybciej zakończyć, ale jednak, by to zrobić potrzeba mi waszych opinii, więc proszę tych co czytają, a nie komentują o to, by się śmiało wypowiadali i odpowiadali na zadane pytania lub pisali coś od siebie, jeśli tak wolą.


Są ludzie, są serca
Jeden żar
Są myśli namiętne
W twoich ja...
(Chojnacki – Niecierpliwi)

Julia tego wieczora nie mogła zasnąć. Tuliła do siebie swojego pupila, który nawykł do spania w łóżku i rozmyślała jak to będzie. Tworzyła w głowie różne scenariusze, by być na wszystko przygotowaną. Zastanawiała się też czym Daniel jej tak zaimponował. Doszła do wniosku, że otwartością, w której jednak gnieździła się pewna doza skrytości, a ta z kolei fascynowała, a fascynacja zazwyczaj przyciągała i tak też było w tym przypadku. Poza tym różnił się od jej rówieśników. Nie rzucał głupimi, chamskimi dowcipami i uwagami. Nie wyglądał też na takiego, który chce ją jedynie zaliczyć. Był zwyczajnie miły, jej zdaniem zupełnie nieprzesadzony, jakkolwiek głupio to określenie brzmiało. No i polubił Elvisa, a Elvis polubił jego.
W głowię nastolatki trwało więc istne love story, które o tak późnej porze przywoływało różne wyobrażenia, a te z kolei popychały do zaspokajania samej siebie. W myślach kochała się z Danielem właśnie trzeci raz, kiedy zadzwonił jej budzik. Specjalnie ustawiła go tak wcześnie, by zdążyć się dokładnie przygotować. W planach miała wziąć prysznic, wyprostować włosy, zrobić dokładny... dokładniejszy niż zazwyczaj makijaż, oraz wybrać idealny na tę okazję strój.
Podczas wybierania ubrania, wzięła pod uwagę wiek mężczyzny. Wiedziała, że większość ludzi jedynie bzdury plecie o tym, że to tylko nic nieznaczące cyfry, a naprawdę to oceniają dokładnie tak samo jak ta mniejszość, która przynajmniej czyni to szczerze. Ona sama nie miała nic do ludzi, którzy byli w związku, a których dzieliła sporawa przepaść, jednak podobnie jak większość, gdy widziała dorosłego mężczyznę w koszuli, obściskującego małolatę w dresie, to chciało jej się śmiać, dlatego sama postanowiła nie tworzyć takiej komedii i ubrać się codziennie, ale jednak bardziej elegancko niż zazwyczaj... po prostu doroślej. Uznała, że czarne spodnie, biała bluzka z błyszczącymi, srebrnymi akcentami oraz czerwona marynarka są idealne na taką właśnie okazję.
Kiedy przygotowania dobrnęły już do końca, to Julia zaczęła żałować, że zwlekła się z łóżka tak wcześnie, bo teraz nie miała już niczego do roboty, a nieproszone myśli znowu zaprzątały głowę. Denerwowała się, choć nie chciała tego przyznać, nawet sama przed sobą. Ściągnęła smycz, która przewieszona była przez stacjonarny rowerek, który od bardzo wielu miesięcy służył jedynie jako ozdoba jej pokoju, ewentualnie wieszak na ubrania i zdecydowała się zająć Elvisem, by choć odrobinkę czas zaczął szybciej płynąć.
W końcu wybiła godzina spotkania. Przywiązała niebieską smycz do podłokietnika krzesła i wyczekiwała pojawienia się Daniela. Mijały minuty, które przerodziły się w ponad pół godziny, gdy mężczyzna zjawił się przy stoliku.
Spóźniłem się? – zapytał całkiem zwyczajnym tonem, choć ona spodziewała się jakiś... jakichkolwiek przeprosin za taką obsuwę w czasie.
Odrobinkę – odpowiedziała nieuprzejmym warknięciem.
Lody i ciacho ci to wynagrodzą – nie zapytał, stwierdził, a potem przekazał jej kartę, którą odebrał od kelnera. – Jaki smak? – zapytał.
Żaden. Nie lubię lodów. Cappuccino, poproszę.
Jak można nie lubić lodów? – dziwił się na głos, jakby sam do siebie, ale wypowiadając te słowa spojrzał na kelnera, który nienagannie ubrany w białą koszulę i czerwoną muszkę, w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami. – Też nie rozumiem – przyznał Daniel.
Dla pana to co zwykle?
Tak, mała czarna, ale podwójna, więc duża, gorzka, a do tego szarlotka z lodami waniliowymi na osłodę.
Ale szarlotkę lubię – wtrąciła Julia.
W takim razie, dwie szarlotki. – Uniósł dwa palce do góry i nimi zamachał, dokładnie w taki sposób jakby pokazywał „Victorię”.
Kelner odszedł, a Julka wtedy dopiero uważniej przyjrzała się Danielowi. Wyglądał dokładnie tak samo jak zawsze, nawet ubrany był podobnie, jeśli nie identycznie. Postanowiła nawet o to zapytać, choćby po to by rozpocząć jakiś temat, ale nie miała pojęcia jak to zrobić.
Ładnie dziś wyglądasz – rzucił niespodziewanie.
Słowa Daniela wyrwały ją z rozmyśleń i już miała mu podziękować, gdy przyuważyła, że mężczyzna sięga dłońmi do jej psiaka i go głaszcze.
Czyżby nowa obróżka? – zagadywał dalej Elvisa.
W końcu przestał głaskać pupila i spojrzał na jego właścicielkę z łobuzerskim uśmiechem.
Ty też ładnie dzisiaj wyglądasz – wypowiedział dokładnie w taki sposób, jakby uważał, iż ona od niego tego oczekuje.
A ty wyglądasz tak jak zawsze – odpowiedziała niezbyt miło.
W tym akurat nie ma niczego dziwnego. Nienawidzę zakupów i szczerze mówiąc, to nie mam na nie czasu, więc gdy trafiam przypadkiem na coś co mi się podoba i też na mnie pasuje, a przy okazji też cena nie jest wygórowana, to biorę trzy... czasami cztery komplety i noszę póki się nie zużyją.
Naprawdę? – zdziwiła się.
Tak i to ma swoje plusy. Kiedy kupi się wszystko takie samo, to przy praniu nie trzeba się głowić nad podziałem na kolory. Po prostu te same koszulki pierze się razem, te same bluzy razem i te same dżinsy razem. Trzy prania i z głowy.
Rozbawił ją, więc się zaśmiała, a on lekko uśmiechnął. Kelner przyniósł im zamówienie. Daniel oczywiście zaczął od lodów.
Czym się tak właściwie zajmujesz?
Obecnie? Robieniem dobrego wrażenia.
Nie o to pytałam – zauważyła, ale nie była zagniewana z powodu, że stosuje uniki. Tak naprawdę, to zaczynała się świetnie przy nim bawić i gdzieś znikł cały wcześniejszy stres i zdenerwowanie, które towarzyszyły jej od samego ranka, a nawet od początku trwania nocy.
Jakby to powiedzieć... byłem bardzo trudnym dzieckiem. Zmieniałem co rok, czasami częściej, szkoły. Rodzice, jak zbliżała się wywiadówka, to ciągnęli zapałki. Ojciec już wolał wtedy myć okna i sprzątać w domu, niż iść do mojej wychowawczyni.
Naprawdę?
Mówię całkiem poważnie. Jednak jakąś szkołę skończyć musiałem i tak padło na mechanika samochodowego. Zajmuję się tym do dziś, ale jednak bardziej hobbystycznie. Lubię czasami pogrzebać, podłubać. Skupuję stare auta, których komuś nie chce się naprawiać, odnawiam je i sprawiam by jeździły. Niektóre sobie zostawiam, co nie jest zbyt mądre zważywszy na to, że nie mam prawa jazdy.
Jeździsz bez prawa jazdy?
Tylko czasami. Resztę aut wystawiam na akcje.
Da się z tego wyżyć?
Gdybym się tym zajmował na poważnie, a nie gdy mi się chce, gdy ma ochotę, gdy mam dobry dzień, to tak, dałoby się z tego wyżyć, ale do tego potrzeba byłoby tego czego ja nigdy nie miałem.
Czyli czego?
Konsekwencji. Rutyny. Nie umiem działać rutynowo – przyznał. – Szybko się nudzę.
Kobietami też?
Różnie, ale jak kiedyś byłem z jedną dłużej, to faktycznie co rano wstawałem do pracy i wtedy zajmowałem się swoją pasją na poważnie. Myślę, że też wtedy było inaczej, bo nie miałem innego wyjścia, ale potem... chrzestna pojechała do dzieci za granicę i dała mi mieszkanie, zmarli też dziadkowie i uczynili dokładnie to samo. Wynająłem je, więc miałem stałą pensję bez konieczności wychodzenia z domu.
Do dziś z tego żyjesz – wywnioskowała.
Tak, ale dziś mam więcej takich mieszkań. Starałem się żyć skromnie, oszczędzałem i kupowałem kolejne, zwłaszcza, gdy sprzedałem jakiś samochód, na który był popyt, a którego trudno było dostać. A ty, czym się zajmujesz, poza chęcią zdania matury? – Uśmiechnął się, znowuż przypominając sobie z jak bardzo młodą osóbką ma do czynienia.
Szukam pracy, choćby jakieś na wakacje, a potem się zobaczy. Wszystko od tej matury zależy.
Nie zrozumiem twojego stresu i chęci jej zdania, bo sam nigdy do matury nie przystąpiłem, ale podziwiam za same chęci i ambicję. Zawsze lubiłem ambitnych ludzi i ceniłem tych konsekwentnych, choć sam do nich nigdy nie należałem.
Ale zawsze chciałeś.
Może, ale nie wychodziło, więc sobie odpuściłem. – Ułamał odrobinę szarlotki i podsunął ją psu pod sam nos.
Co robisz!? – uniosła się.
Karmię Elvisa, by mu smutno nie było.
On nie może jeść takich rzeczy, jeszcze się pochoruje.
Nie znam nikogo kto by zachorował od szarlotki – stwierdził i dalej dokarmiał psiaka. – Mój kot na przykład je wszystko. Lepiej, by miał krótsze, ale szczęśliwsze życie, niżeliby miał pożyć rok czy dwa dłużej, ale musiał sobie wszystkiego odmawiać. Sam też bym tak wolał.
Jak go nazwałeś? – zagadnęła.
Tak właściwie to jest to ona. Zwie się Paskuda.
Julia zaśmiała się i przez to o mało co, a poplułaby się kawą, bo Daniel odpowiedział akurat w chwili, gdy wzięła spory łyk.
Jest brzydka?
Nie, tylko niegrzeczna. Z resztą sama oceń. – Wyjął telefon z kieszeni dżinsów, wszedł do galerii i podsunął go dziewczynie pod nos.
Julia chwyciła za sprzęt i przyjrzała się puszystej, czarnej kotce, która miała biały krawat oraz białą plamę na nosie. Stworzenie było bardzo grube i nasuwało na jej myśl określenie Beny Kuleczka.
Brunetka już miała oddać telefon Danielowi, ale pochwyciła go tak, że naruszyła dotyk i zdjęcie się zmieniło. Jej oczom ukazał się wózek dziecięcy. Był popielaty i miał akcenty w kolorze delikatnego różu. Był pusty. Przyjrzała się mężczyźnie, który siedział naprzeciwko niej uważniej.
Coś się stało? – zapytał, jakby wyczuwając jej zmieszanie.
Nie, nic. – Przesunęła na kolejną fotografię, ale tam były części samochodowe, na kolejnej sam samochód, aż w końcu znów natrafiła na wózek, tym razem biały, skórzany, na dużych kółkach i wahaczach, które zapewniały swobodne kołysanie gondolą. – Masz zdjęcia wózków dziecięcych w telefonie – powiedziała, oddając szatynowi komórkę.
Jej słowa zupełnie go nie uderzyły, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Przejął od niej telefon, schował go do kieszeni, napił się i odpowiedział:
Siostra wysyłała szwagrowi, gdy wybierali pojazd dla pierworodnej. Pomagałem. – Uśmiechnął się uroczo, zupełnie tak jak chłopie, który jest dumny z tego, że uczynił jakiś dobry uczynek.
Rozumiem i przepraszam, pomyślałam, że...
Że skoro jestem przed czterdziestką, to statystycznie już powinienem mieć jakieś jedno i trzy czwarte dziecka płaczącego mi w domu, tak?
Tak – przyznała.
Nie jestem ojcem – zaprzeczył szybko, by nie było co do tego żadnych wątpliwości.
Julia jakby mimowolnie zaczęła sunąć wzrokiem po dłoniach mężczyzny. Szczególnie przyglądała się serdecznym palcom, ale nie miał na żadnym z nich obrączki. Poczuła się uspokojona i po zjedzeniu ciastka oraz wypiciu kawy przystała na jego propozycję wspólnego spaceru. Uprzedził ją, że będą musieli spacerować bardzo powoli, a i z jego biegania będą nici przez dłuższy czas.
Taka ciężka rzecz przygniotła mi stopę, złamałem dwa palce.
Dopiero po tych słowach spojrzała w dół na nogi Daniela i przyuważyła, że mężczyzna jest w sandałkach i ma założony jakiś usztywniacz oraz bandaż na palcach prawej stopy.
To też dlatego się dzisiaj spóźniłem – wyjaśnił. – Wczoraj nie pojechałem na pogotowie, bo było późno i sądziłem, że mi samo minie, jak krew przestanie się lać. No i przestała, ale bolało nadal tak samo. Spać nie mogłem.
Ja też, ale z innego powodu – przeszło jej przez myśl, ale postanowiła pozostawić ją jedynie dla siebie.

Trzy krótkie pytania:
1. Chcieliście dłuższą rozmowę Julii i Daniela. Dostaliście ich wspólne spotkanie, takie nieco dłuższe niż zazwyczaj. Co teraz o nich myślicie?
2. Co waszym zdaniem Julia widzi w Danielu i odwrotnie, co on widzi w niej?
3. Zdjęcia wózków w telefonie komórkowym. Jak sądzicie, czy Daniel powiedział dziewczynie prawdę?