To
już jest koniec, nie ma już nic...
Tak
moi kochani, to ostatnia część tego opowiadania. Z tego powodu
proszę was, wszystkich, którzy przeczytali, nawet jeśli trafią
tutaj za rok w tak zwanym trybie przeterminowanym, by skomentowali,
dali o sobie znać, że tutaj byli.
Ja
sam odpowiedziałem już na wszystkie wasze komentarze. Więc jeśli
jest ktoś chętny do wzięcia udziału w dyskusji, to ja sam bardzo
chętnie się przyłączę ;-)
Pozdrawiam
i dziękuję wszystkim za obecność.
Dobrze
by było, żeby szczęście trwało wiecznie
By
każdy z nas przeżywał straty bezboleśnie
Chwile
otuchy łatwo wdychać jak powietrze
I
żeby nie pękało serce...
(Kala
& Fuso – Jesteśmy zmuszeni)
Daniel
był człowiekiem, który miał dużo sił na wiosnę i zwykle tracił
je jesienią. Tej wiosny postanowił regularnie biegać i jak zwykle
znalazł powód, by nie utrzymać tego postanowienia i wymigał się
od niego jeszcze nim pierwsze, jesienne krople deszczu, zastukały o
blaszany daszek budki, gdzie przygotowywano jego ulubiony kebab.
Zajadając
tortille z dużą ilością ostrego czosnkowego sosu, rozmyślał o
dniu, gdy Kornelia stanęła przed drzwiami mieszkania, które
zajmował, a które miał teraz w planach szybko wynająć.
– Porozmawiajmy
– nalegała.
Był
wtedy taki bierny. Z jednej strony nie miał jej nic więcej do
powiedzenia, a z drugiej nie mógł przecież w nieskończoność
uciekać przed tą rozmową.
Stał
w kuchni, oparty tyłem o szafkę ze zlewozmywakiem, a ona znajdowała
się dokładnie naprzeciw niego, na tle białej tapety w różowe
róże.
– Co
chcesz usłyszeć? – zapytał, nawet nie siląc się na uprzejmość
zaproponowania kobiecie czegoś do napicia.
– Na
początek może to dlaczego się wyprowadziłeś? – brzmiała jakby
była pełna pretensji, nawet jej postawa na to wskazywała... te
splecione na piersi ręce i wojowniczo uniesiony podbródek.
– Wydaję
mi się, że już to przerabialiśmy. Nie mogę ci dać tego czego
ode mnie oczekujesz.
– Nie
wiesz tego na pewno! – uniosła się.
– Jeśli
tyle lat się nie udało...
– Nawet
nie spróbowałeś!
– Czego
nie spróbowałem!? Pieprzyć cię bez gumki! Robiłem to połowę
mojego życia, myśmy się tylko za pierwszym razem zabezpieczali! –
przypomniał.
– Uspokój
się – zażądała. – Nerwy nam akurat nie pomogą. Byliśmy
szczęśliwi, nawet bez dziecka. Możemy nadal być.
– Ty
nie możesz.
– I
to powód by z dnia na dzień zostawić żonę bez żadnych
wyjaśnień!? Nigdy nie byłeś dojrzały, ale teraz przeszedłeś
samego siebie. Mamy problem, to ty pakujesz walizeczki i... aż
dziwne, że zamieszkałeś sam, a nie poleciałeś do mamusi.
– Zamknij
się!
– Bo
co? Uderzysz mnie?!
– W
życiu nie podniosłem na ciebie ręki – odpowiedział, ledwie się
opanowując, by nie uczynić tego w tej chwili.
– A
szkoda! – wypaliła nagle. – Bo wiesz co? To by mniej bolało.
Ponownie
przywarł plecami do szafki ze zlewozmywakiem i uniósł głowę do
góry, na tyle mocno ją zadarł, że zdawał się obserwować sufit,
albo krawędź jaka tworzyła się w miejscu, gdzie ów sufit łączył
się ze ścianą. Zeszkliły mu się oczy.
– Twoja
wyprowadzka dała mi do zrozumienia, że nic dla ciebie nie znaczę.
Ty chcesz... siedemnaście lat naszego wspólnego życia chcesz
wywalić do kosza?
– Widocznie
twój ojciec miał rację.
– Nie
wyjeżdżaj mi teraz z moim ojcem. Już dawno jest w grobie!
– Ale
miał rację, byłem wtedy młody, ty też.
– A
teraz jesteś stary i ja też – stwierdziła, wzruszając niedbale
ramionami.
– Kornelia...?
– Mój
ojciec przewidział, że przy tobie nie skończę szkoły i że razem
skończymy pod mostem – przypomniała. – Jakoś do tego nie
doszło.
– Przypadkiem.
Dwa razy oblałaś maturę – przypomniał.
– Każdy
popełnia błędy. Ten akurat był mój, nie twój. Poza tym ja o nas
walczyłam i mam prawo wymagać tego samego od ciebie.
– Walczyłaś?
– A
nie? Poszłam do sądu, by móc za ciebie wyjść, człowieku, a ty
po siedemnastu latach małżeństwa wychodzisz z domu, gdy mnie nie
ma. Niczym złodziej się wyprowadzasz!
– Lepiej
będzie ci z kimś innym, z kimś kto może ci dać to czego chcesz.
– Nie
wiesz czego chce. Nie wiesz też, że ty nie możesz mi tego dać.
Zrób chociaż badania albo jak nie chcesz, to ich nie rób, tylko
wróć do domu.
– Kornelia,
to nie ma sensu.
– Dla
mnie ma. Poza tym nigdy nie spytałeś czy biorę pod uwagę inne
możliwości, a brałam. Nawet już odwiedzałam domy dziecka,
dowiadywałam się o adopcje.
– Niby
skąd miałem to wiedzieć.
– Wystarczyło
ze mną porozmawiać, ale ty nawet nie chciałeś o tym słuchać.
– Po
co mówić o czymś czego nie możemy mieć!? – zdenerwował się i
to tak bardzo, że nawet zmniejszył dystans, który istniał między
nimi.
– Właśnie
ci tłumaczę, debilu do entej, że to coś co możemy mieć –
warknęła przez zaciśnięte zęby, poruszając przy tym nerwowo
otwartą dłonią. W końcu zebrała się na to, by go uderzyć,
najpierw w klatkę piersiową, jakby chciała go odepchnąć, a potem
w twarz.
Daniel
wykazał się refleksem i ten drugi cios udało mu się zablokować.
– Nie
pozwalaj sobie. – Chwycił za jej nadgarstek i szarpnął tak, że
przyszpilił ją do bocznej ściany. W ten sposób znaleźli się we
wnęce utworzonej pomiędzy pralką, a lodówką.
Nagła
bliskość, płytsze, ale za to szybsze bicie serc, to wszystko
sprawiło, że krew zawrzała, dokładnie tak samo jak za młodych
lat. On mokrą dłonią sunął po kobiecym udzie. Ona długie palce
smukłych dłoni wplatała w jego gęste włosy.
A
potem zjawiła się Julia, która była światkiem jedynie końca ich
rozmowy, a właściwie to obecna była tylko i wyłącznie przy tym,
jak Kornelia krzyczała na niego, że jest nienormalny.
– Tylko
tyle potrafisz!? Przelecieć mnie, a potem powiedzieć, że to
ostatni raz, bo wiesz lepiej co dla mnie dobre!? Jesteś
popierdolony! Jesteś nienormalny!
Tak
naprawdę nie miał w planach widzieć Kornelię po raz kolejny w
innym miejscu niż na sali podczas rozprawy rozwodowej. Nie chciał
odbierać jej możliwości na bycie szczęśliwą, zabierać
ostatnich chwil czasu, w którym jeszcze miała szansę na zostanie
matką.
Plany
Daniela jednak rzadko były wypełniane. Zawsze się gdzieś obsunął
w czasie lub zmieniał porządek, który wcześniej ustanowił.
Dlatego nie było nic dziwnego, że po SMS-ie jaki otrzymał od żony,
gdy tylko włożył do komórki stary numer, to zdecydował się
ruszyć w stronę domu.
W
tym samym czasie zaniepokojona Julia szukała go wszędzie, gdzie
tylko mogła. Odwiedziła więc wszystkie miejsca, które kojarzyły
jej się z Danielem, także jego mieszkanie. Natrafiła na pana z
psem, tego samego, dzięki któremu kilka dni wcześniej dostała się
na klatkę. Powiedziała mu kogo szuka, opisała mężczyznę.
– Ma
biuro nieruchomości... Gdzie ja widziałem ten szyld? – pytał
samego siebie. – W, w... u weterynarza! To ten sam budynek –
przypomniał sobie nagle i podał dziewczynie dokładny adres.
Robiło
się już pomału bardzo zimno, w powietrzu czuć było, że zima,
która nastąpi po jesieni będzie sroga, ale tego popołudnia słońce
wyszło zza chmur, więc brunetka zdecydowała się na rozpięcie
złotej kurtki.
Szła
naprzeciw Daniela, tyle tylko, że po drugiej stronie ulicy. Nie
zauważył jej, wyposażony w ciemne, okrąglutkie, przeciwsłoneczne
okulary, dzięki którym był w stanie prowadzić z otwartym dachem
nawet pomimo wiatru. Poprawił arafatkę, która osłaniała jego
szyję i dawała złudne poczucie, że gardło mniej go boli.
Julia
ruszyła szybciej, jakby chciała go dogonić, ale nie odezwała się
ani słowem. Nie krzyknęła z anim, jakby nie miała pewności czy
to on. Mężczyzna tego dnia nosił się zupełnie inaczej niż
zwykle, jego włosy zdawały się być dłuższe, a krok bardziej
sztywny, mniej chłopięcy. W ciszy więc weszła na klatkę
schodową, gdzie po jednej stronie mieściło się biuro
nieruchomości, a po drugiej gabinet weterynaryjny. W tym miejscu był
też fryzjer, makijażystka oraz solarium. Przeczytała tabliczki:
BIURO
NIERUCHOMOŚCI, DANIEL LALENTAL
GABINET
WETERYNARYJNY, KORNELIA LALENTAL
Połączyła
fakty. Zrozumiała, że nazwisko jest dokładnie to samo, a siostra
Daniela, przecież miała mieć męża. W Polsce, w państwie tak
tradycjonalnym, ciągle nie było w modzie, by kobieta zostawała
przy swym nazwisku panieńskim. Pomimo tego poszła dalej, po krętych
schodach i zatrzymała się na półpiętrze, gdzie Kornelia, która
wcześniej wypatrzyła Daniela z okna, już otwierała drzwi.
Młoda
brunetka obserwowała jak pierwsza miłość jej życia zdejmuje
okulary przeciwsłoneczne jedną dłonią, a potem przekłada je do
drugiej ręki, by tą pierwszą móc położyć na policzku
brązowowłosej. Pocałował ją w usta, potem się uśmiechał i
przytulał. Dopytywał o coś.
– Tak
– padła odpowiedź z ust kobiety szczęśliwej tak mocno, iż
zdawało się, że byłaby w stanie góry przenosić.
Ona
ruszyła w głąb pomieszczenia, a on zamykając drzwi, stojąc do
nich tyłem, pieszczotliwie klepnął ją w jeden z pośladków i
zapytał:
– Ale
moje piwo z lodówki nie zniknęło, prawda?
– Zniknie
gdy Zosia albo Antek się narodzi. Wolę byś dawał jej... jemu, jej
dobry przykład.
– Co
jest złego w piciu piwa? – dziwił się, otwierając zapalniczką
jedno z nich. – Myślisz, że moja Paskuda zgodzi się z Velvetem?
– dopytywał, głaskając biszkoptowego labradora po dużym łbie.
– Kochanie, kotek, pytam się o coś!? Nie chciałbym, by mi ją
pożarł między obiadem a kolacją!? – nawoływał, podczas gdy
ona przemywała ręce w łazience, przez co zupełnie go nie
słyszała.
– Mówiłeś
coś? – zapytała wchodząc do kolorowej kuchni, urządzonej w
nieco starym stylu. Meble w pomieszczeniu sprawiały wrażenie, jakby
każde było z innej parady, a mimo tego tworzyły nieodłączną i
pasującą do siebie całość.
– Wiele.
– To
teraz ja coś ci powiem. Złamałam paznokcia. – Pokazała
serdeczny palec, wystawiając go dokładnie przed oczy męża.
– Pocałuję.
– Pochwycił jej dłoń i musnął delikatnie.
– Od
tego raczej nie urośnie.
– Liczą
się chęci, moja droga, chęci. – Wzruszył ramionami i uśmiechnął
się łobuzersko, niczym mały, uroczy chłopczyk, do którego ani
trochę nie pasowało butelkowe piwo, trzymane w drugiej dłoni.
Daniel zdawał się stwierdzić tak samo, bo odstawił je do lodówki,
nawet nie zważając na to, że butelka się przewaliła i ciągle z
niej ubywa. – Uczcimy to, że zostaniemy rodzicami.
– Nie
mogę pić.
– Wiem,
ale w samochodzie wożę szampana Piccolo. Przejdę się po niego, a
ty bądź tak miła i naszykuj kieliszki. I zróbże jakiś obiad.
Mąż wraca do domu, a gary puste. – Podnosił pokrywki naczyń
poustawianych na dużej, sześciopalnikowej kuchence. Trzaskał nimi.
– To jest naprawdę nie do pomyślenia. W głowie się nie mieści.
– To
zabawne, ale tęskniłam za tym. Brakowało mi tego – stwierdziła,
gdy zaczął się do niej zbliżać.
– Czego
ci brakowało? Wakacje, wolne od prania, prasowania i gotowania
trwały za długo? – dopytywał.
– U
nas to ty prasujesz – przypomniała, gdy wsuwał dłoń pod jej
bluzkę, przez szeroki dekolt opadający do połowy ramienia. –
Daniel – zawołała, gdy on zdawał się być pochłonięty jej
obmacywaniem.
– Tak?
Chcesz klapsa za brak obiadu? – zapytał, odbiegając na moment
wzrokiem od jej twarzy i przenosząc go na puste garnki.
Zaśmiała
się, ale krótko.
– Bądź
przez chwilę poważny, proszę.
– Dobra,
myślę, że umiem, byle nie za długo. – Zaczął błądzić po
jej ręce, zmierzając w stronę nadgarstka.
– Był
ktoś poza mną? Gdy się wyprowadziłeś. To trochę trwało.
Spotykałeś się z kimś? – Postanowiła działać wprost, bez
owijania w bawełnę. – Możesz być szczery, będziemy mieli
dziecko, zaczynamy nowy rozdział. Cokolwiek zrobiłeś, to powiedz,
nie będę ci wypominać.
– Był...
była. – Splótł swoje palce z palcami żony. Zawsze lubił
smukłość jej dłoni, taką namacalną delikatność, która była
zaprzeczeniem jej silnego charakteru i pewności siebie. –
Spotykałem się z nią trochę, ale nie.... – Spuścił głowę,
ale nie wypuścił jej dłoni z objęć swych palców. – Ja jej
nawet nie umiałem pocałować, bo za każdym razem uświadamiałem
sobie, że w życiu całowałem tylko ciebie tak jak mężczyzna
całuje kobietę. Chciałem, by tak pozostało i nie mówmy więcej o
tym, dobrze? – zapytał i nie czekając na odpowiedź, gdy tylko
dostrzegł, że zamierza coś powiedzieć, to zamknął jej usta
pocałunkiem.
Trochę
pytań na koniec:
1.
Jak wam się podoba powód, dla którego mężczyzna nigdy nie
pocałował Julii w usta? Kupujecie jego wyjaśnienie, jakie sprzedał
żonie?
2.
Zakładaliście, że to lekkoduch, że nie ma stałej pracy, że jest
wiecznym chłopcem, a jednak okazał się być od siedemnastu lat
mężem i posiadać własne biuro nieruchomości. Czy jesteście
zdziwieni?
3.
Jak oceniacie Kornelię? Czy podoba wam się jej postawa? Czy
zaimponowała wam decyzją, że chce znać prawdę i obietnicą, że
nie będzie potem jej wywlekać?
4.
Nikt z was nie zakładał, że Daniel chce być ojcem, a okazało
się, że on chciał nim być, chciał mieć dziecko z żoną, ale
wydawało mu się, że nie może jej tego dać i wywarło to na nim
tak silne piętno, że wolał się wyprowadzić, niż marnować jej
czas i ją unieszczęśliwiać. Czy było to szlachetne, czy raczej
egoistyczne?
5.
Co z tym wspólnego miała ta zabawa w rozkochiwanie Julii? Chciał
sprawdzić, czy umiałby związać się z kimś innym, zaczynać od
początku?
No i
na koniec chcę powiedzieć, że bezpłodność czy też bardziej
trudność zajścia w ciąże jest coraz częstszym problemem w
Polsce. Żyjemy niezdrowo, jesteśmy naładowani stresem, szybkim
tempem egzystencji, bieganiem z pracy do pracy i z kolejnej pracy do
domu. Dużo młodych dziewczyn też ma tarczyce i nawet o tym nie
wie.
Piszę
wam o tym wszystkim, bo ja długi czas zastanawiałem się jak
zakończyć to opowiadanie i dopiero rozmowa ze znajomym ginekologiem
przyniosła mi na myśl takie a nie inne zakończenie. Byłem w
szoku, gdy powiedział mi, że zdrowe, młode małżeństwo może
starać się o potomstwo nawet dwa czy trzy lata, gdzie kiedyś to
było normalne, że najpóźniej rok po ślubie pojawia się
dzieciak. Nawet kiedyś ta granica była „do roku” teraz jest „do
dwóch”, dla niektórych w granicach wyjątku „do trzech” i nie
należy się w tym jeszcze upatrywać kłopotów, choroby,
bezpłodności, któregoś z partnerów.
Bylem
też w szoku jak się dowiedziałem ile ludzi z takiego powodu się
rozstaje i z jakich środków korzystają, by spełnić swoje
marzenie o byciu rodzicami. Ja już pominę temat zaciągania
kredytów, bo in-vitro jest cholernie drogie, ale słyszałem też o
wynajęciu kobiety czy mężczyzny, zazwyczaj to jest jednak
mężczyzna, który ma za zadanie zapłodnić czyjąś żonę, a
potem usunąć się w cień, gdy uda jej się zajść w ciąże. To
już taki rodzaj desperacji. Smutnym jest, że dużo osób po tym
właśnie się rozstaje, w czym akurat nie ma nic dziwnego.
Bardziej
smuci jednak świadomość, że była inna droga i oni chcieli nią
pójść. Dużo takich rodzin, a nawet samotnych kobiet myśli o
adopcji, ale niestety nie spełniają warunków. I tu wychodzi
choroba naszego państwa. Zamiast pozwolić komuś na pokochanie
obcego dziecka, to wolimy je zamykać w ciasnym pokoju domu dziecka z
kilkorgiem obcych dzieci i paradoksalnie, powodem odmowy jest brak
warunków zwykle mieszkaniowych, finansowych. Widzicie w tym sens? Ja
nie widzę. Osobiście uważam, że temu dziecku byłoby lepiej w
biednej rodzinie, gdzie czułoby się częścią jakieś całości i
czułoby się kochane, niż w sierocińcu.
A
jakie jest wasze zdanie na ten temat?
Aha
i bym zapomniał. Na samym początku obiecywałem wam zdradzić jaki
teledysk stał się dla mnie inspiracją do napisania tego
opowiadania.
Tak
więc...
...zachęcam
do obejrzenia:
Po tych wszystkich poprzednich częściach ta okazała się być totalnym zaskoczeniem. Spróbuję jakoś odpowiedzieć na postawione pytania, ale nie wiem czy uda mi się sklecić coś sensownego.
OdpowiedzUsuń1. Takie wyjaśnienie brzmi bardzo uroczo i Daniel mógł po prostu tak powiedzieć, żeby sobie urobić żonę, ale skoro ona chciała coś powiedzieć i musiał jej zamknąć usta pocałunkiem, to być może miała zamiar zaprotestować albo coś...
2. Ja jestem zdziwiona, ale chyba nie aż tak bardzo, gdyż kiedyś chyba wspominałam, że może jego zachowanie i postawa to tylko taka gra pozorów. Podejrzewałam więc może odrobinkę, że Daniel nie jest całkowicie taki, jakim został nam ukazany. Bo tak naprawdę to od tego wiele zależało. Pokazując nam go w taki a nie inny sposób, pozwoliłeś nam stworzyć sobie w głowie jego obraz, który niekoniecznie był prawdziwy.
3. Kornelii jakoś nie potrafię ocenić. Chyba zbyt mało ją znam ;) A jej decyzja... No cóż, kto powiedział, że dotrzyma obietnicy, że nie będzie potem wywlekać poznanej prawdy??? Może kiedyś użyje tego, jako argumentu czy raczej zarzutu?
4. Oj nie wiem... Ciężko stwierdzić, czy działał z pobudek egoistycznych czy może szlachetnych. Może z żadnych z tych, a może z obu? Jeśli żona dawałaby mu odczuć, że to wszystko jego wina i robiłaby mu awantury i on nie mógłby już tego znieść, to mógłby odejść, żeby już więcej się nie męczyć w przytłaczającym związku. Jednak, gdyby wiedział, że to z jego powodu nie mogą mieć dziecka i czuł, że jego żona tak bardzo bardzo tego pragnie, to... Może byłoby to szlachetne? Ale ich sytuacja była taka, że przecież Kornelia nie miała mu niczego za złe, nie chciała, żeby się wyprowadzał. Szukała innych rozwiązań, myślała o adopcji... Kurcze, to trudno ocenić, dlaczego tak postąpił.
5. To bardzo możliwe. Być może chciał właśnie sprawdzić, czy umiałby jeszcze postarać się znaleźć sobie kogoś. Choć ja nie jestem pewna czy on aż tak rozkochiwał w sobie Julię. Może sam był trochę zaskoczony, że taka młoda dziewczyna się nim zainteresowała i tak odrobinę to wykorzystał?
Te informacje o problemach z zajściem w ciążę są mało optymistyczne. A odnośnie do adopcji, mam podobne zdanie. Dzieci powinny wychowywać się wśród osób, które mogą im stworzyć rodzinę, obdarzyć miłością, a nie w domach dziecka. Tylko te wszystkie formalności... A jeszcze gorsze są przypadki, o których czasem się słyszy, że dzieci z biednych rodzin, które mają trudne warunki np. mieszkaniowe, są odbierane rodzicom właśnie z powodu ubóstwa i niemożności zapewnienia im odpowiednich możliwości rozwoju. Jakby w domu dziecka miałoby im być o wiele lepiej. Wydaje mi się, że każde dziecko chce być ze swoimi rodzicami, nawet gdy jest ciężko. I nie mam tu na myśli sytuacji, kiedy dziecko jest źle traktowane, maltretowane czy coś. To jest inna sprawa.
Pozdrawiam!
Pozdrawiam i cieszę się, że byłaś ze mną do końca ;)
UsuńOstatnio cierpię na wieczny brak czasu, więc mimo że przeczytałam wszystkie części opowiadania, nie komentowałam każdej z nich.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego zakończenia, ale ukazanie Daniela w innym świetle wcale nie sprawiło, że nabrałam do niego sympatii. Może i miał problemy w małżeństwie, ale zachował się niedojrzale po prostu się wyprowadzając. A w te usprawiedliwienia dotyczące Julii jakoś nie chce mi się wierzyć. No właśnie, szkoda Julii, która zaczęła mieć nadzieję, że coś z tego wszystkiego będzie. A z drugiej strony może i dobrze, bo ma okazje znaleźć kogoś w swoim wieku, kto będzie traktował ją poważniej.
Pozdrawiam
j-majkowska
Mnie też się tak często zdarza, a brak czasu nie jest mi obcy. Teraz miałem trzy dni wolnego, ale od jutra już praca aż do weekendu i po weekendzie aż dwa tygodnie bez oddechu.. Często czytam w pracy i potem komentuję albo przypominając sobie co mniej więcej było w każdej z części, albo właśnie zbiorowo.
UsuńTakiego zakończenia nie spodziewałam się, ale fajnie to wymyśliłeś.
OdpowiedzUsuńDo poprawki:
Wydaję mi się, że już to przerabialiśmy.
Wydaje
Nie wiesz czego chce.
chcę
Nie krzyknęła z anim,
za nim
1. Ja kupuję to wyjaśnienie, bo prawdą było że nie chciał całować Julki, a nie musiał żonie nic mówić o tym, także ja mu wierzę. W ogóle, Daniel zyskał w moich oczach po tym rozdziale.
2. Jestem bardzo zdziwiona, gdyż nie wiedziałam, że był w separacji z żoną. Jego styl bycia pasował mi na takiego lekkoducha.
3. Na miejscu Kornelii również wolałabym wiedzieć wszystko, nawet o zdradzie, także nie dziwię się jej deklaracji.
4. Najlepsza w takim wypadku byłaby rozmowa, także dla mnie to było egoistyczne, zostawił żonę bądź co bądź samą, bez wyjaśnień.
5. Wydaje mi się, że tak, choć to było nie fair w stosunku do Julki. Pewnie chciał zobaczyć czy uda mu się stworzyć w przyszłości związek. I znowu tutaj przejawia się jego egoizm.
To opowiadanie daje do myślenia, gdyż rzeczywiście (tak jak pisałeś), obecnie coraz więcej par ma taki sam problem co Kornelia i Daniel - starają się o dziecko i często nie mogą je mieć. Państwo w tym względzie nie pomaga, małżeństwa są zdane tylko na siebie, cześć z nich takiej próby nie przejdzie i się rozpadną :(
No nic, opowiadanie ciekawe, fajnie się go czytało. Czy myślisz o kolejnych miniaturkach w tym stylu czy też już nie?
Pozdrawiam
amandiolabadeo.blogspot.com
Z dziećmi to już tak jest, że jedni starają się nawet dwadzieścia lat i to z marnym skutkiem, a inni mają nadmiar i zabijają.
UsuńMoże kiedyś. Nigdy nie mówię nie. Gdy mnie natchnie, to napisze. Aktualnie bawię się w coś ala miniaturkę, choć to już bardziej opowiadanie, tylko, że z krótkimi rozdziałami. Jeśli masz ochotę, to zapraszam cię na "Nie jesteś sama" i historię "Pauliny".
Jak znajdę chwilę, to na pewno wpadnę :)
UsuńI w tym momencie to, że Daniel i Julia poznali się w prima aprilis, stało się ironią. Żal mi tej dziewczyny bardzo, ale ja jej od początku w moich komentarzach mówiłam, że to łgarz, a ona mnie wcale nie słuchała!
OdpowiedzUsuńCo do jego małżeństwa, to dla mnie to głupota, że zostawił żonę z takiego powodu. Rozumiem z impulsu mógł odejść, gdy na to wpadł, gdy już poczuł te falę złych emocji, ale tak, na stałe, jeszcze w tym czasie kręcąc z małolatą? Dla mnie to tchórz, nawet pod ten koniec teraz go nie lubię.
1. Mimo, że to łgarz i oszust, i krętacz… to myślę, że to akurat prawda.
2. Co do biura, tak. Ale to nie oznacza, że nie jest dzieciak i taki pokręcony, niepoukładany. Praca i żona wcale nie oznaczają, że jest stabilny. Zresztą, jakby był, to by od niej nie odszedł i nie kręcił z Julką.
3. Kornelię lubię i też bym na jej miejscu chciała wiedzieć czy mnie z kimś zdradzał.
4. Egoistyczne. Małżeństwo jest i w dobrych i złych chwilach, nie powinien zostawiać żony przez to, że nie może mieć dzieci – mają siebie, to powinno być dla niego najważniejsze. A jeśli bardzo chcieli dziecka, to naprawdę, jest teraz tyle sposobów, że tym bardziej nie rozumiem jego postawy. Skrzywdził ją tym tylko, nie pomógł.
5. Może sprawdzał swój uczucia do żony, czy potrafiłby o niej zapomnieć i żyć z kim innym. A może po prostu szukał seksu, ale się wystraszył, że po drodze rozkochał w sobie Julkę. A może to typowy manipulator i coś takiego, to dla niego rodzaj dobrej zabawy, podbudowanie pewności siebie. Nie lubię go, biorę pod uwagę już każdą opcję.
6. Podsumowując, podobała mi się ta kilkurodziałowa, krótka opowieść. Wzbudziła we mnie sporo emocji, i pozytywnych, i tych negatywnych, którymi ciskałam w Daniela. Przede wszystkim brałam to jako taką pouczającą historię, szczególnie jako przestrogę dla młodych dziewcząt, aby nie były tak ufne, nie dawały się motać. Ale i dla małżeństw, coś w stylu, nieważne co by się działo, to to powinno zawsze przetrwać, powinno się być razem i na pewno żaden facet nie powinien postępować jak Daniel w stosunku do Kornelii. Fajnie, to było coś innego w Twoim wykonaniu i mnie się podobało. Czekam na kolejną historię :)
No patrz jaka niedobra Julia, ty tak krzyczałaś, a ona głucha była na twoje krzyki ;)
Usuń1. Kupuję, sama miałam podobne przypuszczenia.
OdpowiedzUsuń2. Pozory mylą. Mnie tam Daniel pasował na ojca.
3. Kornelię rozumiem i myślę, że mogłabym ją polubić, żałuję też, że nie było o niej więcej.
4. Nie będę oceniała czy było to głupie, czy szlachetne. Jak dla mnie to on był zagubiony i chyba został z tym sam, bo faceci raczej o takim czymś z kumplami nie gadają, a żona to wiadomo, ona chciała dziecka, więc jak miał jej powiedzieć, że on chyba nie może jej go dać?
5. Julia była odskocznią, w jakiś sposób została przez niego wykorzystana, zwłaszcza gdy zaczęło to zakrawać o seksualność, ten erotyzm pod prysznicem. Żal mi jej.
Podobało mi się. Oby więcej takich opowiadań w twoim wykonaniu, a teraz póki jeszcze mam czas idę do twojego "Miasteczka".
Mam nadzieję, że spacer po "Miasteczku" równie mocno przypadł ci do gustu.
UsuńCześć. Wspomniałeś u mnie na blogu, że jesteś autorem krótkiego romansu, więc pomyślałam sobie, że może to być fajny początek przygody z Twoją twórczością. Zaczęłam czytać już wczoraj, ale dopiero dziś udało mi się dokończyć. Chociaż, nie powiem, miałam już na myśli to, by w połowie sobie odpuścić. Już od pewnego czasu stałam się bardzo wybrednym czytelnikiem. Nie tylko blogów ale i książek, więc jeśli tekst, który czytam po jakichś trzech/czterech rozdziałach mnie nie zainteresuje to po prostu odpuszczam sobie, bo według mnie nie ma nic gorszego niż czytanie na siłę. I tu poniekąd na siłę dotarłam do końca. Z drugiej jednak strony nie żałuję tego, że akurat w tym jednym przypadku zaparłam się i dokończyłam całość. Z reguły piszę to co myślę i „słodzenie” nie jest w moim typie, więc teraz kilka moich spostrzeżeń.
OdpowiedzUsuńCo do poprawności zamieszczonego tu tekstu. Zauważyłam nieco literówek, czasem umknęło Ci jakieś słowo, bądź zostało wstawione nie takie jak trzeba. Czasem pomieszałeś coś w szyku zdania, ale ogólnie tekst był w porządku. Te drobne błędy usprawiedliwiam tym, że czasem pewnie pisałeś to nieco na szybko, by móc wyrobić się z zabawą, w którą wciągnąłeś czytelników. Taka współpraca z czytelnikami wydaje mi się być fajnym pomysłem i trochę mi szkoda, że nie miałam okazji wziąć w niej udziału i nieco nakierować bohaterów w którąś stronę. Gdybyś jednak kiedyś zdecydował się ponownie przeprowadzić taką zabawę to wiesz gdzie mnie szukać :)
Bohaterowie to coś co mnie zniechęcało do czytania. Bo o ile matka i żona Daniela wydały mi się fajnymi postaciami, to tego samego nie mogę powiedzieć o dwójce głównych bohaterów. Daniel przez cały czas wydawał mi się być nieodpowiedzialnym i niepoważnym mężczyzną. Swoim zachowaniem i bezpośredniością w stosunku do Julii jedynie mnie drażnił. Julia zaś była dla mnie naiwną małolatą, która zamiast uczyć się do poprawkowej matury zaczęła interesować się o wiele starszym od niej mężczyzną. Nie mam na myśli tego, że główni bohaterowie muszą być zawsze pozytywni i bez wad. Gdyby tak było, to opowiadanie by się szybko nudziło. Ja natomiast miałam problem w znalezieniu zarówno w mężczyźnie jak i w kobiecie takiej cechy, która by mi się w nich podobała, potrafiłabym zrozumieć ich zachowania i wzbudziliby we mnie na tyle pozytywne odczucia, że faktycznie chciałabym poznać ich dalsze losy. Tak się jednak nie stało. Dlatego też zaparłam się, by przeczytać opowiadanie do końca i czekałam z niecierpliwością na uderzenie. Wiedziałam, że musi coś takiego nastąpić, bo miałam wrażenie, że cała akcja jest taka nieco „bez wyrazu”. I doczekałam się. Przyznam się, że ostatnia część tego opowiadania była najlepsza i trochę wybroniła Daniela w moich oczach. Z Julią niestety to się nie udało. Trochę też brakowało mi w tym romansie romansu. Jak dla mnie mogłeś więcej poświęcić uwagi temu, jak Julia zaczęła zakochiwać się w o wiele starszym od niej mężczyźnie. Niby zwracałeś uwagę na to, że dziewczynie coś tam imponowało, ale na ten temat mogłeś rozpisać się nieco więcej.
Podsumowując, bo mam wrażenie, że komentarz wyszedł mi nieco chaotyczny, to „Między alejkami” w sumie mi się spodobało, szczególnie na mój osąd wpłynęła sama końcówka, która nieco mnie zaskoczyła. Miałam też jednak wrażenie, że opowiadanie powstało nieco za szybko i jak dla mnie było nieco za krótkie. Myślę, że z pewnością niektóre rzeczy można było dokładniej opisać, tak by móc lepiej zżyć się z bohaterami – bo tego mi tu głównie brakowało.
Myślę, że za jakiś czas znowu sięgnę po Twoje opowiadanie, tyle, że w innej tematyce, by móc sprawdzić jak sobie radzisz z innymi gatunkami.
Pozdrawiam, Kayla
Ja nie mam żadnych zastrzeżeń do pisania tego co się myśli, byle w sposób kulturalny. Masz jak najbardziej prawo do własnych odczuć.
UsuńZgodzę się co do literówek, ale gdzie niby wstawiłem inne słówko niż trzeba? Jeśli to była kwestia literki, to pewnie literówka, ale jeśli było to zupełnie inne słowo, to pewnie miało tak być, a po prostu ty na moim miejscu wstawiłabyś inne.
Czasami faktycznie pisałem na szybko. Na chwilę obecną nie planuję takiej zabawy w najbliższym czasie, ale jakby co to wiem gdzie cię szukać.
Ja myślę, że to jak odbierasz bohaterów zależy od ciebie. Ciebie Daniel drażnił, jestem w stanie to zrozumieć, ale były tu też takie osoby, którym bardzo przypadł do gustu i do samego końca trzymali kciuki za niego i za Julkę.
Ja sam uważam, że gdyby nie końcówka, to "Między alejkami" byłyby całkiem bezsensu. Przyznaję się też do tego, że romanse nie są moją mocną stroną, zwłaszcza takie krótkie, ale gdybyś jednak miała ochotę spojrzeć na inny, nieco trudniejszy, to zapraszam na "Nie jesteś sama", a tam na historię "Pauliny" pierwszej bohaterki całej sagi.
Wracając do "Między alejkami", to miało być krótkie i powstało pod wpływem impulsu, obejrzanego teledysku.
A, czyli jednak chcesz zobaczyć mnie w innym gatunku. Polecam więc "Saga gangsterzy" albo "Zbrodnia w miasteczku", ewentualnie dla bardzo wytrwałych "Jabłka i śniegi".
1.Wydaje mi się, że ten uroczy drań może w tym przypadku mówić prawdę, zwłaszcza wobec faktów, że z Kornelią jest siedemnaście lat i jak sam twierdzi, jest jedyną kobietą w jego życiu tak na poważnie, którą kochał i nadal kocha.
OdpowiedzUsuń2.Trochę jestem zdziwiona tym biurem nieruchomości, bo byłam przekonana, że on żyje z wynajmu dwóch, czy trzech mieszkań. A on, no faktycznie pewnie w biurze nieruchomości, które prowadzi zajmuje się też i wynajmem, ale nie tylko.
3.W pewien sposób ją podziwiam i rozumiem. Nie wiem, czy w takiej sytuacji byłabym gotowa wybaczyć mężowi, może i wybaczyć tak, bo jak się kocha to jest się w stanie wiele wybaczyć, ale czy zapomnieć i nie wypominać, oddzielić wszystko grubą linią, nie wiem.
4.Jak dla mnie to ani szlachetne, ani egoistyczne, takie normalne, ludzkie. Może jemu się wydawało, że postępuje wobec Kornelii szlachetnie, chciał dać kobiecie, którą kocha wolność, bo wydawało mu się, że nie może jej dać tego czego ona pragnie najbardziej, dziecka. Myślę, że egoista w tym przypadku to trochę za mocne słowo, bo on miał dobre intencje, tylko za bardzo moim zdaniem w tym wszystkim się pogubił. Zabrakło szczerej rozmowy między nimi, bo przecież nawet jeśli nie mogli mieć biologicznego dziecka, to mogli jakiegoś dzieciaczka adoptować, jest tyle dzieci w domach dziecka, na pewno w rodzinie, w ich domu byłoby takiemu dziecku dużo lepiej niż w placówce.
5.Ta cała znajomość z Julią to była w pewien sposób odskocznia od problemów małżeńskich, a zarazem i próba związania się z kimś innym. Daniel za wszelką cenę próbował przekonać samego siebie, że zrobił dobrze odchodząc od Korneli i że będzie umiał żyć bez niej, związać się z kimś innym.
Szkoda mi Julii, bo on ją wykorzystał, zwodził. A już najbardziej egoistycznie postąpił kiedy urządził tą akcję pod prysznicem. A kiedy dziewczyna wyznała mu miłość, to się wystraszył i nie miał odwagi powiedzieć jej po tym wszystkim, że nic między nimi nie będzie.
Podoba mi się twój tok rozumowania.
UsuńW ogóle, to tobie chyba powinienem w końcu podziękować za wytrwaniu w czytaniu moich wypocin.
To opowiadanie to jedno wielkie zaskoczenie. Z początku zapowiadało się na lekką historyjkę, nawet pomimo późniejszych pytań i przeinaczania faktów przez Daniela, chociaż przyznam, że od razu zapaliła mi się w głowie lampka z ostrzeżeniem: "uwaga, on coś kręci". Czyżby taki typ człowieka był aż tak powszechny? :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie czytało się przyjemnie, a zwroty akcji, choć zaskakiwały, nie burzyły całości, raczej odkrywały kolejne karty - bo na pewno taki był ich zamysł. Chęć posiadania dziecka, która wydawała się tak niepasująca do tego lekkoducha, na koniec idealnie wpisuje się w obraz postaci Daniela, tłumaczy jego zachowanie i frustrację narastającą do tego stopnia, że zdecydował się na tak radykalny krok. Mimo wszystko uważam, że to w gruncie rzeczy dobry człowiek. Zasadniczo chciał dobrze, nie pragnął niczyjej krzywdy, po prostu nie wiedział, jak najlepiej to rozegrać. Według mnie "zabawa w rozkochiwanie Julii" nie musiała być wcale zabawą, być może faktycznie chciał zamknąć pewien rozdział w swoim życiu, odciąć się od wspomnień i zacząć na nowo u boku innej kobiety, ale wyszło jak wyszło. I nawet jego wyjaśnienie na samym końcu wydaje mi się prawdopodobne, bo skoro w głębi serca wciąż kochał swoją żonę, mógł nie być w stanie związać się z inną ani zanadto się do niej zbliżyć. Ale z drugiej strony, po przeczytaniu komentarzy pod częścią szóstą, w których sugerujesz, że mógł być po prostu na coś chory, pojawia się myśl, że coś w tym jest. Okłamywał Julię, więc i żonie mógł wcisnąć drobne kłamstewko, żeby nie zrobiła mu awantury, tym bardziej, że w siódmej wspominasz o ustępującym już bólu gardła. Może przewidział, że Kornelia pomimo obietnic i tak wypomniałaby mu to po czasie.
Mam jeszcze jedną teorię, chyba najbardziej szaloną: w końcu dopiero co zjadł tortillę z sosem czosnkowym... ;)
Myślę, że tak. Sądzę, że takich Danielów jest bardzo dużo w realu i oni też nagabują nie tylko młode dziewczyny, ale po prostu kobiety. Typy zdobywców.
UsuńChciałem też, by to co na pierwszy rzut oka do Daniela nie pasowało stało się jego największym pragnieniem - to miał być taki element zaskoczenia i pokazanie innym jak podchodzimy do życia, jak ludzi oceniamy po pozorach.
Szalona teoria jest THE BEST xD
Pozdrawiam.